Sielskie sobotnie popołudnie. Po kilku dniach paskudnej, deszczowej pogody, która rujnowała na równi nasz balkon i nasze humory, wreszcie wychodzi słońce. Jedziemy przez senne osiedle na rowerach, uśmiechając się do przesączających się przez nieliczne chmurki promieni. Być może to ostatnia wycieczka rowerowa w tym sezonie. Aż chce się żałować, że tak krótko, bo nasza wyprawa do przyjaciół mieszkających tuż za rzeczką trwa cały kwadrans.
On pedałuje, dumnie wyprostowany na swoim nowym rowerze. Tam, gdzie się wychował, nazywają ten pojazd "rowerykiem", a samą czynność "pomykaniem". Pomykamy sobie więc na rowerykach, ja dzielnie dotrzymuję mu kroku, nie zważając na zepsute przerzutki. Kolejne domki mijają nas jak w filmie. A może to my je mijamy? To bez znaczenia. Jest smaszno, a my jedziemy na rowerach, by zobaczyć się z przyjaciółmi.
Gaik, steczka, mostek, rzeczka... A tam czeka... Starszy pan, który zapewne także wybrał się na spacerek, korzystając ze sprzyjającej aury. On zwalnia, ja biorę z Niego przykład. Starszy pan rozdziawia szeroko usta, widząc młodego człowieka w ciepłej kraciastej kurtce, dosiadającego żelaznego karego rumaka o retro-posturze. Głowa starszego pana obraca się jak na sprężynce, kiedy kary rumak przemyka rączo przez mostek. Jeździec poza osobliwą kurtką i dziwnymi spodniami - z obserwacji naszego osiedla wynika, że normalne spodnie to dres, ewentualnie ortalionowe bojówki - ma też włosy do pasa, rozwiewane delikatnie przez lekki wietrzyk. Dziwo. Ale oto zbliża się kolejny jeździec, cyklista, a więc mason, kolejny z grupy trzymającej władzę. Ten jednak dla niepoznaki trzyma kierownicę, kurczowo zaciskając na niej dłonie w cieplutkich pomarańczowych rękawiczkach z jednym palcem. Zamiast warknąć i rzucić w biegu mięsem, uśmiecha się promiennie.
- Kie dziwaki... - mruczy do siebie starszy pan, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Dziwaki jesteśmy. Jeździmy na rowerach, a nie beemkami. Uśmiechamy się zamiast prezentować ukradkiem miny z serii "co by tu rozpierd..?". Ubieramy się dziwnie. Wszystko dziwnie robimy.
Na szczęście można być dziwakiem tylko dla innych.
29 września 2008