29 maja 2009

Syndrom Migotki


- Czy to przyjemnie być włochatą na całym ciele? - spytała Mimbla.
- Bardzo - odpowiedziała Panna Migotka z zadowoleniem. Bufka, czy ty jesteś włochata?
Bufka nie odpowiedziała.
- Bufka powinna być włochata - powiedziała Mimbla rozpuszczając kok.
- Albo cała w małych loczkach - dodała Panna Migotka.
Nagle Bufka zaczęła tupać nogami.
- Wy, z waszym głupim gadaniem o włosach! - krzyknęła z płaczem. - Wy, co wszystko wiecie! Panna Migotka nie ma nawet sukienki! Nigdy, przenigdy nie chodziłabym bez sukienki, wolałabym raczej UMRZEĆ niż tak chodzić!
I Bufka cała we łzach wybiegła z salonu na korytarz. [...]Tymczasem Panna Migotka siedziała nachmurzona w salonie.
- Co się przejmujesz Bufką! - powiedziała Mimbla. - Ona zawsze z wszystkiego robi wielkie rzeczy.
- Ale miała rację - mruknęła Panna Migotka i spojrzała na swój brzuszek. - Powinnam mieć sukienkę.

[...]Panna Migotka nie wróciła do przyjaciół. Ruszyła dalej korytarzem, poczuła bowiem kuszący zapach pudru. Krążek światła kieszonkowej latarki wędrował po ścianach od góry do dołu, aż w końcu zatrzymał się na magicznym słowie "Garderoba".
- Suknie... - powiedziała szeptem. - Sukienki!
Nacisnęła klamkę i weszła do środka.
- Jak tu pięknie! - krzyknęła. - Cudownie!
Suknie, suknie, suknie. Wisiały w niezliczonych rzędach, setki sukien, jedna przy drugiej, gdzie tylko rzucić okiem: lśniące brokaty, lekkie obłoczki tiulu i ciemne aksamity, a wszędzie, niczym małe latarnie morskie, błyskały krótkim, szybkim światełkiem różnokolorowe pajetki.
Panna Migotka podeszła bliżej, olśniona. Dotykała sukien. Potem wzięła ich całą naręcz i przycisnęła do pyszczka. Suknie szeleściły, pachniały kurzem i perfumami. Panna Migotka zatonęła w ich miękkiej mnogości. Nagle puściła je wszystkie i stanęła na głowie.
"To dlatego, żeby trochę się uspokoić - szepnęła sama do siebie. Muszę się uspokoić, inaczej rozsadzi mnie ze szczęścia. Za dużo tego jest..."

[...]
- Szukałam sobie sukienki - zwierzyła się Panna Migotka. - I znalazłam kilkaset, i teraz cieszę się niesamowicie.
Bufka mruknęła coś niewyraźnie.
- Może tysiąc! - mówiła dalej Panna Migotka. - Przyglądałam się im i przyglądałam, i mierzyłam, i mierzyłam, i robiło mi się coraz smutniej.
- Coraz smutniej? - zdziwiła się Bufka.
- Tak, czy to nie dziwne? Było ich, rozumiesz, za dużo. Nigdy nie zdołałabym włożyć wszystkich i nigdy nie umiałabym się zdecydować, która jest najładniejsza. I w końcu prawie zaczęłam się ich bać. Gdyby były tylko dwie, to bym wybrała ładniejszą.
- Tak, to byłoby łatwiejsze - przyznała Bufka nieco rozpogodzona.
- I ostatecznie uciekłam - zakończyła Panna Migotka.

Przypominam sobie powyższy epizod z "Lata muminków" autorstwa Tove Jansson, ilekroć muszę dokonać wyboru spośród kilkudziesięciu bądź kilkuset różnych możliwości. Z pewnością Panny Migotki nie zrozumie żadna prawdziwa szafiarka, jednak doskonale zrozumieją ją ci, którzy kiedykolwiek robili remont i choć na chwilę zagłębili się w gąszcz katalogów, próbników i producentów, a także próbowali znaleźć wspólny mianownik dla własnych gustów, mód, rozsądku i budżetu.

Tymczasem sukienki szuka się wtedy, kiedy się jej chce i/lub potrzebuje, nie wtedy, kiedy inni mówią, że powinno się ją mieć.