Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę, a dopiero wtedy przypomniałam sobie, że nie przyniosłam walizki z piwnicy - a trudno się pakować nie mając walizki.
- Idę do piwnicy! - oznajmiłam Mu.
- TAK?! - On zmierzył mnie wzrokiem pełnym dezaprobaty, nie pomijając różowych spodni w groszki, koszulki termicznej i zamotanego knudla z chustki na głowie, skrywającego włosy zakręcone na wałki.
- No a jak? Nie będę się stroić do piwnicy - wzruszyłam ramionami. - Przecież jestem ubrana.
- Weź chociaż płaszcz... - jęknął zgnębiony On.
- W czym jest lepszy płaszcz na piżamie od piżamy?
- Będziesz mogła udawać, że...
- Że uciekłam z Kobierzyna*. OK.
Oczywiście nie spotkałam na schodach ani w piwnicy NIKOGO.
* W krakowskim Kobierzynie jest szpital psychiatryczny. Nawet niedaleko nas.