On od dwóch tygodni kaszle.
Ja od dwóch tygodni mówię Mu, żeby coś z tym zrobił.
On od dwóch tygodni mówi "eee tam, samo przejdzie".
Dzisiaj:
- Musisz w końcu coś zrobić z tym kaszlem. Kup sobie syrop jakiś - komenderuję.
- Dobrze, mamo - małpuje mój pełen troski ton On.
- Zawsze, kiedy Cię o to proszę, zaczynasz sobie stroić żarty, a tymczasem Ty bez przerwy czegoś ode mnie żądasz - mówię lekko zezłoszczona.
- Bo ty nie prosisz, ty teraz mi każesz. Jak mama. A mnie wolno ci rozkazywać, bo jestem mężczyzną - odparowuje On.
- ... - zachłystuję się z oburzenia. Po chwili odzyskuję głos.
- A mnie wolno ci rozkazywać, bo jestem starsza o trzy lata bez miesiąca i dwóch tygodni.
- E tam, starsza. O starszeństwie to będziesz mogła mówić, jak pierwsza zaczniesz sikać do basenu.
Znów zaniemówiłam. Bezczelny.
A kaszel dalej jak był, tak jest.
11 stycznia 2006