31 października 2006

Władca Much


Miało dzisiaj być zadawnione o skarpetkach.

Ale po pokoju lata mi jakiś wredny Much (na pewno nie Mucha, kobieta nie byłaby tak natarczywa) i póki go nie ubiję, pisała nie będę. A ubiję dopiero jutro rano, bo nie chcę budzić rodziny.

Tymczasem udaję się na Południe, w stronę Jonesboro, na posiadłość zwaną Tara... Tak, tak, po uszy tonę w "Przeminęło z wiatrem".