Alergia - straszna rzecz.
Kłopot pojawia się, kiedy chcemy położyć sianko pod obrusem, a goście wigilijni zaczynają kichać. Znalazłam jednak rozwiązanie. Dziś, na Rynku w Krakowie. Przezroczyste bombki na choinkę (lub bańki, jak to mówią tutaj) z kilkoma ździebełkami sianka wepchniętymi do środka. Albo z piórkiem - to w wersji dla uczulonych na ptasie pierze.
Przeszłam się dziś przez stragany rozstawione na Rynku właśnie... Nastrój świąteczny buchał z każdego stoiska. Zarówno z budki z grzańcem, jak i od pana sprzedającego wyroby z prawdziwego wosku, z rozstawionych wokół żywych świerków i z wieńców z ich gałązek, ze sterty przyborów kuchennych z surowego drewna i z kramiku opactwa benedyktynów, którzy częstowali miodem.
I jakże to było różne od plastikowych świąt, jakie oferuje Tesco, wszechobecnego "Jingle Bells" i kluchowatych mikołajów. Kraków sprawia, że chce mi się czekać.
Komentarze (wklejam, bo myślę, że to istotne uzupełnienie postu; swoją drogą, ciekawe, jak w ciągu jednego roku może ewoluować opinia na jakiś temat... Teraz bym się już nie podpisała pod tym postem, za to pod rozmową tak. Napisano dnia 8 stycznia 2009.):