15 stycznia 2008

Moda na sukces, moda na głupotę


Powszechność Internetu ma swoje zalety, ale też wady. Te pierwsze wszyscy znamy - zanikają różnice w wieku, statusie, wyglądzie. Świat się zmniejsza. Osoby mieszkające daleko od siebie, które w realnym świecie nie miałyby szans na spotkanie, zbliżają się do siebie nierzadko bardziej niż przyjaciele "z reala".

Niestety, Internet obnaża także mnóstwo ludzkich niedoskonałości. Chociażby brak elementarnej wiedzy o sposobie prowadzenia dyskusji, choć tę umiejętność nie każdy musi posiąść. Jest jednak coś, co zdumiewa mnie bardziej i napawa pewnym przerażeniem... Jest to właśnie wspomniana "moda na głupotę".

Na wszelkich forach i grupach dyskusyjnych powszechne jest konstruowanie wypowiedzi w bardzo zagmatwany sposób. Najczęstsze błędy w wypowiedziach pisemnych w sieci:

1. Interpunkcja - nadużywanie wielokropków, pytajników i wykrzykników, a z drugiej strony oszczędzanie na kropkach, czego wynikiem są zdania-tasiemce.

2. Gramatyka i ortografia - brak poszanowania dla znanych reguł, tworzenie własnych zasad ("na prawdę" czy odmiana wszelkich wyrazów z apostrofem wciskają się już do realnej publicystyki).

3. Emotikony - tekst publicystyczny nie jest rozmową na czacie czy GG, w artykułach nie ma miejsca na uśmieszki czy opisy czynności w nawiasach <>.

To wszystko składa się na internetowy bełkot, wylewający się szerokim strumieniem z większości stron o nieograniczonym dostępie.

Użytkownik, który nie dostosuje się do stylu panującego w danym miejscu, zostanie w najlepszym razie zignorowany, w najgorszym zaś - wyśmiany i zrównany z ziemią.
Słowa-klucze to:

- yntelektualyzm - bądź swojskie wymądrzanie się - wystarczy użyć słowa dłuższego niż trzysylabowe, żeby spotkać się z takim oskarżeniem

- sztywniactwo - charakteryzuje je poszanowanie dla reguł językowych, używanie polskich znaków, stosowanie interpunkcji - lekarstwem na nie są protekcjonalne rady w stylu
"wyluzuj, laska!"

-
muahahaha bądź buahahaha - oznacza gromki śmiech, zwykle takim tekstem kwituje się swoje błędy

-
Bo ja jestem taka mala - i inne usprawiedliwienia, które nie mają żadnego racjonalnego związku z tym, co się napisało, ale wzmianka o nich ma w zamierzeniu pomóc uzyskać taryfę ulgową dla bełkotu i andronów; najczęściej używanymi argumentami są dysfunkcje (dysortografia, dysleksja itd.) oraz lenistwo i młody wiek

- czepialstwo - tak podsumowuje się wszelkie zwrócenie uwagi na błędy różnego rodzaju


Wierzyć się nie chce, że posiadacz komputera nie słyszał nigdy o programach sprawdzających pisownię, że nie wspomnę o starym, dobrym słowniku ortograficznym, którego wersja znajduje się na stronie wydawnictwa PWN. Oprócz tego pomagają przeglądarki internetowe, programy pocztowe, odpowiednia wtyczka do wyszukiwarki Google, programy do tworzenia i edycji dokumentów. Nawet małpa się nauczy, że podkreślony czerwonym wężykiem wyraz trzeba poprawić - a ludzki umysł jest nieco bardziej zaawansowany od małpiego.

Jednakowoż używanie narzędzi wspomagających naszą ludzką omylność - wszak wiadomo, że errare humanum est - wymaga pewnych starań. Starania wiążą się z wysiłkiem, a ten nie cieszy się popularnością w środowiskach internetowych. Internet jest tani i dla każdego, dlaczego więc się wysilać? Tym sposobem radosna twórczość, autorstwa nieskrępowanych jakimikolwiek ograniczeniami użytkowników, kłębi się w zakamarkach forów, grup dyskusyjnych, blogów i prywatnych stron.

Jakie są tego konsekwencje? Choćby takie, że przez wielu Internet uznawany jest za nic niewarty śmietnik, a jego użytkownicy jak jeden mąż za zdziecinniałych ćwierćinteligentów. Strony warte zainteresowania giną w tym morzu bylejakości.

Standardem staje się ignorancja, a wartością wyrównywanie poziomu.
W dół.