Miejsce akcji: Kraków, przystanek autobusowy, na którym stałam całkiem sama.
Podjechał samochód z rodziną: dwoje dzieci, mama z mapą i tata-kierowca.
- Przepraszam panią, którędy na Ostrów? - spytał kierowca, przechylając się przez siedzenie pasażera.
- Eee... Mazowiecki? - rzuciłam pierwszą nazwę, która przyszła mi do głowy, jednocześnie próbując przypomnieć sobie kierunki dróg wylotowych z miasta.
- Tumski! - poprawił mnie pan z naciskiem.
- Hm. Musi pan na zachód... Jakieś trzysta kilometrów. - Pan zrobił zaskoczoną minę.
- Ostrów Tumski jest we Wrocławiu - wyjaśniłam, w głębi ducha uchachana. - A teraz jest pan w Krakowie.
- Joleczko, słyszysz? - zwrócił się pan do żony przerażonym tonem. - Jesteśmy w Krakowie...