Jak wiadomo wszystkim posiadaczom kotów - moi Rodzice członkostwo w tej grupie zdobyli niedawno, więc tak zaawansowana wiedza nie jest im dostępna - nie należy łapać się na żadną z ofert w stylu łóżko dla kota. Kocie (ani kotu) nie są niezbędne do życia także żadne kupione zabawki, zwłaszcza te opatrzone metką o treści dwucyfrowej.
Niedługo po kocie w naszym domu pojawił się domek dla koty ze słupkiem do ostrzenia pazurków oraz nieco kocich zabawek w rodzaju nakręcanej myszy. Tymczasem kota starannie omija domek, pazurki ostrzy na tapetach i kanapie, zaś na najwspanialszą zabawkę uważa ex equo zewłok świeżo złapanej myszy, mój brelok do komórki oraz znaleziony pod kanapą zapomniany orzech włoski. Jak wiadomo, kradzione nie tuczy, a najbardziej kuszą zakazane owoce.
Wśród kocich łóżek prym dotąd wiodła śmietniczka z długą rączką stojąca w babcinej kuchni (reklamowana jako "wygodna", które to pojęcie zyskało dzięki Kocie nowy wymiar). Obecnie kota uszczęśliwia całkowicie moja torba podróżna, będąca zgrabnym połączeniem stanowiska obserwacyjnego (leży w centrum mieszkania), łóżka (dzięki zawartości swetrów jest miękka) oraz kryjówki i rogu obfitości (jeśli nieopatrznie zostawię ją otwartą).
20 grudnia 2008