6 lipca 2009

Odyseja grzejnikowa


Pierwotna koncepcja była taka, żeby grzejników nie wymieniać. Mamy stare, żeberkowe, zdania co do wyższości aluminiowych nad żeliwnymi są podzielone. Logika podpowiadała, żeby stare zostawić. Bo wysoka bezwładność cieplna przy centralnym ogrzewaniu jest dobra. PoR podpowiadał, żeby wymieniać. Bo żeliwne przestarzałe i słabiej grzeją, i szpecą. Zdecydowaliśmy tylko o odmalowaniu. I już.

Niedługo później wypłynął kłopot z grzejnikiem w sypialni - nie dość, że nie działa, to na dodatek jest na środku ściany. I rury biegną przez pół pokoju. Co przy orientalnej sypialni i indyjskozielonych ścianach trochę się gryzie. Więc - przesunąć, przy okazji naprawić.

Zatem, co trzeba zrobić, żeby wymienić grzejniki w mieszkaniu?
- uzyskać zgodę spółdzielni na wymianę (pismo z prośbą i do miesiąca czekania),
- skontaktować się z firmą, której spółdzielnia zleca naprawy instalacji C.O. i umówić się z nimi na spuszczenie wody z grzejników,
- skontaktować się z firmą, której spółdzielnia zleca instalację i wymianę podzielników ciepła i umówić się z nimi na demontaż podzielnika i montaż na nowych kaloryferach,
- wymienić grzejniki (robi to uprawniony hydraulik).

Już mam pierwsze siwe włosy.