Gramy razem.
- A wiesz, wymyśliłam imię dla naszej przyszłej córki - rzucam nieco znudzona grą. Lubię sobie planować różne rzeczy z dużym wyprzedzeniem, dlatego nasze dzieci płci męskiej mają już imiona.
- Tak? Jakie? - pyta nieuważnie On, skupiony na machaniu mieczem.
- Luiza! - wypalam, spopielając kolejnych agresorów zgrabnymi kłębuszkami ognia.
- Hm. Ładne. A skąd ten pomysł?
- Od Louisa Armstronga - wyjaśniam spokojnie.
- Aha. A co to za facet?
- Kochanie, chyba wiesz, kim był LOUIS ARMSTRONG...
- Nie ten facet, TAMTEN - mówi zniecierpliwiony On, pokazując jakąś postać na ekranie.
13 września 2009