25 października 2009

Nieprzepisowe zachcianki


Fabuła filmu "Julie & Julia" opiera się na przepisach: jedna z bohaterek pisze książkę kucharską, którą później druga bohaterka czyta dzień po dniu przez okrągły rok, wypróbowując kolejne przepisy.

Podziwiam Julie Powell za to, że udało jej się tak długo tłumić swoją indywidualność i wiernie stosować się do receptur kogo innego. Podziwiam - bo ja nie potrafię stosować się do przepisów. "Nie potrzebujecie przepisów, gdy znacie podstawy gotowania. Jeśli ktoś jest tak głupi, że bez przepisu nie zrobi czegoś takiego, to nigdy niczego nie ugotuje" - powiedziała... Julia Child! Po czym napisała książkę kucharską.

Wychodzę z podobnego założenia. Stosując zasady sztuki kulinarnej można stać się co najwyżej dobrym rzemieślnikiem, wiernym odtwórcą, doskonałym kopistą. Dopiero naginając je i łamiąc stajemy się artystami.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio gotowałam czy piekłam coś dokładnie według przepisu. Zawsze dodaję czegoś na oko, wymieniam składniki na inne, które akurat mam w domu lub też na bardziej odpowiednie przy Jego alergii, albo po prostu na lepiej - moim zdaniem - pasujące do danej potrawy.

Dziś upiekłam muffinki, niby te, ale nie do końca. Zamiast budyniu waniliowego dałam czekoladowy, zamiast gruszek brzoskwinie z puszki, a gotowe babeczki udekorowałam nitkami białej czekolady. Niewątpliwie wersja oryginalna - która przecież też powstała jako pomysł autorski! - jest przepyszna, ale cóż ja poradzę, że miałam puszkę brzoskwiń, a gruszki ani jednej? Uruchomiłam wyobraźnię, dodałam do niej swoją dzisiejszą czekoladową zachciankę i Jego ulubione brzoskwinie...

Miłość i wyobraźnia to najlepsze przyprawy, które w dodatku pasują do wszystkiego.