4 kwietnia 2013

5 trendów, które wracają... niestety


Moda nie stanowi dla mnie sensu życia. Lubię dobrze się czuć w tym, co mam na sobie - najczęściej w parze z dobrym samopoczuciem idzie dobry wygląd. Ale trendy śledzę raczej jednym okiem, przy okazji wizyt w sklepach. (Tak, zdaję sobie sprawę z przepaści między high fashion a tym, co proponują nam sieciówki.)

Ostatnio wybrałam się na zakupy. Chwilami miałam wrażenie, że cofnęłam się o 15 czy 20 lat. Niestety.

SPODNIE MARCHEWKI

Nosiły je dzieciaki z serialu o Beverly Hills w latach 90.  Powróciły pod nazwą pumpów, czasem mylnie nazywanych haremkami lub aladynkami. Wysoki stan, nogawki luźne w udach i wąskie w kostce: w założeniu ten krój ma wydłużać i wyszczuplać nogi oraz odejmować kilogramów przez ukrycie tłuszczyku na udach i pośladkach. W rzeczywistości powiększa biodra i uda oraz spłaszcza pupę, wagę pozostawiając na tym samym poziomie. Potworność. Nawet szczupłe kobiety wyglądają w "marchewkach" fatalnie. Odpowiedni poziom nonszalancji i ukrycie niedoskonałych nóg dużo lepiej załatwią "spodnie po chłopie", czyli boyfriend's pants.


SWETRY BEZ RĘKAWÓW


Tajemnica wszech czasów: w jakim kraju jest tak zimno, że trzeba nosić sweter, ale jednocześnie tak gorąco, że musi to być sweter do pół uda i bez rękawów? I nie, nie są to ubrania, które nosi się pod coś ciepłego lub na coś z długim rękawem. Po prostu kategoria kozaków bez palców - kompletny bezsens. W dodatku najczęściej mają golfy. Ohyda.

KRÓTKIE SWETRY

Teraz większość swetrów jest szersza niż dłuższa. Jak z młodszej siostry. Albo skurczone w praniu. Nawet te w dziale formal wear. Jeśli wierzyć manekinom, to dziwo nosi się do legginsów lub rurek, odsłaniające brzuch albo dłuższą koszulkę. Kiedy byłam mała, mówiło się na taki widok "schowaj sobie gazetę". Niby taki krótki sweter wydłuża nogi, ale tylko z wysokimi obcasami - to kolejny trend niedostosowany do normalnych, codziennych aktywności. Mam z gołymi nerkami i na szpilkach jechać na rowerze? Świetnie, poproszę w pakiecie niewolnika do wnoszenia stalowego rumaka po schodach. I dużo żurawiny na zapalenie pęcherza. I nie, nie przemawia przeze mnie zazdrość. Czuję się dobrze z odsłoniętym brzuchem, tańcząc na zajęciach czy na występie. Albo na plaży czy na basenie. I tylko wtedy. Przymałym sweterkom mówię stanowcze nie.

PASKI

W zasadzie nie mam nic przeciwko paskom jako takim. Mimo że nie przepadam za wzorami, to te geometryczne są jeszcze do zaakceptowania. Ale powrót pasków wiąże się z trzema bardzo niefajnymi zjawiskami. Pierwsze to fakt, że moje ukochane bluzki w poziome paski są teraz Modne, więc nawet jeśli materiał razi przezroczystością, to cena bezsensownie skacze w górę.

Drugie - to paski poprzeczne na sukienkach i spódnicach. Tak się szyje, wiem, żeby się odpowiednio rozciągało. Ale wygląda to potwornie! Mało która kobieta potrzebuje dodatkowych centymetrów w tym miejscu.

Wreszcie trzeci aspekt - spodnie Żukosoczka! Czyli wszystkie nogawki w pionowe paski. Człowiek czuje się jak w środku stada zebr.

PLATYNOWE WŁOSY

Nie wiem, kto zapoczątkował tę modę - Lady Gaga już dawno przefarbowała się na nieokreślony brąz, a Nicki Minaj trudno nazwać ikoną stylu. Inspiracją nie jest chyba Javier Barden? Tak czy siak, pomysł podchwyciła polska ulica. Niestety. Jasnoskóre osoby w świetle dziennym wyglądają w platynie jak zanurzone w wybielaczu, a przy mocnym makijażu - jak drag queens. Opalone, smagłe z kolei budzą skojarzenia z tandetą trophy wives albo z Pamelą Anderson.

Platyna kiepsko sprawdza się przy wyjściu do sklepu po bułki. Agnes Deyn czy Kora Jackowska są osobami publicznymi, które mają dobrze wyglądać na scenie, na planie sesji zdjęciowej czy na wybiegu. Naprawdę mało komu pasuje taki wyprany odcień włosów. Dlaczego tylu ludzi się oszpeca na własne życzenie? To jest coś, czego chyba nigdy nie pojmę.



Na szczęście dla mnie, w sklepach sporo jest jeszcze rękawów z bufkami i pagonami, mocnych kolorów, sukienek w stylu lat 50. Goła chyba chodzić nie będę...