24 kwietnia 2013

Czytaj i rób co chcesz


Przy okazji "100 pytań do blogera" ktoś spytał, dlaczego gardzę ludźmi, którzy nie czytają książek. Podobno takie podejście przebija z moich blogowych postów i z "nachalnej książkowej propagandy", jaką rzekomo uprawiam na fanpage'u bloga.

Zaskoczyło mnie to pytanie i jednocześnie zmusiło do dwóch refleksji: czy rzeczywiście jest we mnie pogarda dla nieczytających i dlaczego właściwie czytam i się tym chwalę.

Na początek zapewnię: pogardy nie ma. Nie wartościuję ludzi pod kątem tego, w jakiej formie konsumują kulturę. (Zakładam, że wszyscy to robimy, w ten czy inny sposób, choćby półświadomie.) Samą kulturę i jej formy dzielę dualistycznie, jak większość rzeczy, na których się nie znam: na akceptowane i nieakceptowane. 

Nie jestem enologiem - więc wino albo mi smakuje, albo nie. Nie jestem krytykiem teatralnym - więc sztuka albo mi się podoba, albo nie. Nie jestem literaturoznawcą, filmoznawcą, muzykologiem, więc albo mi się podoba film czy piosenka, albo nie. Oczywiście, mimo to mogę toczyć zażartą dyskusję na temat moich odczuć po wyjściu z kina czy przewróceniu ostatniej strony w książce (i zazwyczaj toczę, bo lubię dyskutować). Mogę też pobłażliwie machnąć ręką, kiedy ktoś próbuje we mnie wmówić, że "Titanic" zawiera, nomen omen, głębokie prawdy życiowe, a lektura książek Coelho prowadzi do wewnętrznego oświecenia.

Ale nie gardzę osobami, które od książki wolą film, od teatru kabaret, a katharsis przeżywają jedynie w tłumie na koncercie rockowym, a nie w filharmonii. Wiem, że nie każdy musi i może być odbiorcą kultury wysokiej. Wiem, bo sama należę do zwierząt raczej popkulturalnych. Trudno gardzić osobnikami własnego gatunku.

A druga kwestia, czyli po co czytać. Dobre pytanie! Trudno mi na nie odpowiedzieć, bo czytam tak jak oddycham: po prostu, bez zmuszania się, nierzadko bezrefleksyjnie. Ale przecież coś mi to daje.

Zwiększa zasób słów.
Ułatwia prawidłowe posługiwanie się językiem.
Pomaga kształtować styl pisania.
Pozwala uciec od rzeczywistości.
Rozwija wyobraźnię i pobudza kreatywność.
Uczy logicznie myśleć.
Ćwiczy cierpliwość.

Nie lubię stać w miejscu, a pracę nad sobą i ciągły rozwój uważam za wartość. Dla mnie to integralna część ludzkiego życia. Ale rozwijać się można na różne sposoby - powyższe cele można realizować nie tylko czytając, ale także grając w Scrabble, pisząc blog, oglądając telewizję, rozwiązując sudoku, układając puzzle, chodząc na kursy kreatywnego pisania, spisując wywiady z ciekawymi ludźmi czy jeżdżąc po świecie i poznając obce kultury.

Zatem po raz trzeci: nie gardzę nieczytającymi. Chętniej natomiast nawiązuję kontakty z osobami, z którymi mam o czym rozmawiać. Jeśli ktoś woli gnić na metaforycznej kanapie, siedzieć na tyłku i nic nie robić w kierunku ulepszenia siebie, swojego życia, umiejętności - to będziemy się prawdopodobnie oboje nudzić w swoim towarzystwie, bo on mnie uzna za zadzierającą nosa snobkę, a ja jego za durnego nudziarza.

Podsumowując: chłoń kulturę, choćby przez skórę!