27 maja 2013

Czerrrwony poniedziałek


Dwudziesty post z cyklu "Tyle pięknych poniedziałków".


Lubię energię czerwieni. Chyba trudno wyobrazić sobie coś bardziej ostentacyjnie kobiecego niż czerwone buty, szminkę i lakier do paznokci...

Co prawda lepiej czuję się i wyglądam w intensywnych odcieniach różu (przy okazji różowego poniedziałku pisałam już, że róż to taka ugrzeczniona czerwień), ale lubię mieć czerwone paznokcie. I usta.

I o tym dzisiaj będzie. Przepraszam, panowie!


Podobno paznokcie na czerwono malowały już członkowie dynastii królewskich w starożytnych Chinach, a trochę bliżej nas - Kleopatra. Sama nie jestem przekonana do brokatowych lakierów, ale ten z lewej (foto: Pshiiit) wygląda dość obiecująco. Choć elegancja w stylu dawnego Hollywood (z prawej, foto Cuneyt Akeroglu dla "Haarper's Bazaar") bardziej do mnie przemawia.
Trochę bardziej modern. Z lewej - manicure francuski z kolorowymi końcówkami (foto: Sugar Coated Nails) - szalenie mi się podoba, pewnie dlatego, że w życiu nie nauczę się go robić. Z prawej paznokcie pociągnięte częściowo matującym lakierem nawierzchniowym (foto: Cherry Pompe). Do zrobienia kiedyś, jak upoluję taki top coat.
Przepiękne portrety kobiet, które lubią się z czerwoną szminką. Zmysłowe i nieprzestylizowane. Mocny kolor na ustach może sprawiać wulgarne wrażenie, ale tutaj nie ma o tym mowy. (Foto: Federico Erra)
Dowód na to, że czerwona szminka i paznokcie są też dla radosnych, uśmiechniętych dziewczyn - nie tylko dla poważnych, dojrzałych kobiet. (Foto z lewej: The Glitter Guide, z prawej: The Carpet Bagger NYC)
Przyznam, że długo byłam platonicznie zakochana w czerwieni. Umalowane oczy - i owszem, ale usta nigdy! Przełamałam się dopiero przy okazji makijażu scenicznego, dzięki któremu znalazłam odpowiedni dla siebie odcień czerwieni. Wiem, że wiele kobiet w ogóle nie maluje ust lub używa neutralnych pomadek. Ciekawa jestem Waszych doświadczeń! A tymczasem - miłego poniedziałku :-)