18 grudnia 2013

Studiuję religioznawstwo



Wybierając drogę życiową, kieruj się tym, co czujesz. Chyba że chcesz się unieszczęśliwić.
DZIECIŃSTWO W MITOLOGII
Kiedy byłam mała, Tata przy okazji każdej choroby przynosił mi książkę. Zazwyczaj wybierał w księgarni to, co było najgrubsze, żeby starczyło na długo. Najczęściej to były zbiory baśni, legend i mitów. Pochłaniałam je tak jak każde słowo pisane: na tony. (Przez to, kiedy mając 14 lat czytałam "Alchemika", nie mogłam się nadziwić, jak można tak splagiatować legendę z hrabstwa Norfolk.)

Jednak dzięki tym lekturom dużą przyjemnością stało się dla mnie w późniejszym wieku czytanie fantasy. Kiedy odkrywałam znanych mi z mitologii bohaterów w "Nigdziebądź" czy "Amerykańskich Bogach" Neila Gaimana, czułam się jakbym spotykała dawnych przyjaciół. To samo było, kiedy sięgałam po "Opowieści z Narnii" czy Sapkowskiego. Tropienie tych nawiązań było jak gra w Scrabble, którą przecież uwielbiam.

JESTĘ DZIENNIKARZĘ
W liceum rzuciłam się w wir tworzenia szkolnej gazety. Szybko zostałam jej redaktorem naczelnym i poznałam blaski i cienie mikrodziennikarstwa. Podobało mi się to. Ale ledwie zaczęłam myśleć o dziennikarstwie, nadszedł 11 września 2001, a po nim fala artykułów związanych z islamem, ekstremizmem religijnym i wpływem religii na dzisiejszy świat. I jakoś wtedy, przeglądając ofertę UJ, trafiłam na opis Instytutu Religioznawstwa. To był wtedy bardzo niszowy kierunek: jedyny w Polsce, kończyło go rocznie kilkadziesiąt osób.

Moje poszukiwania zbiegły się w czasie z serią artykułów w różnych gazetach, w których wypowiadali się właściciele firm. Mówili, że kiedy widzą w CV rzadki, nietypowy kierunek studiów, to jest duży plus, bo świadczy o tym, że absolwent nie boi się iść pod prąd i umie myśleć nieszablonowo. Wtedy byłam już pewna: religioznawstwo na UJ albo, jako kierunek rezerwowy, kulturoznawstwo na UŚ. (Wtedy można było kandydować tylko na dwa kierunki studiów.) A później zostanę dziennikarzem i będę pisać o konfliktach religijnych.

ŻYCIE WERYFIKUJE
"Co za ponury absurd... Żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem." Teraz już wiem, że nie chciałabym i nie powinnam być dziennikarzem. Dzięki kilku latom pracy jako tłumacz uświadomiłam sobie, że chcę pisać i że praca ze słowem będzie najlepszym sposobem wykorzystania tego jednego talentu, który mi się trafił. Zdobyłam solidne podstawy wiedzy psychologicznej czy socjologicznej, trochę antropologii, trochę teorii języka. Elementy wiedzy o mechanizmach tworzenia się i rozprzestrzeniania nowych idei wykorzystuję na co dzień w mojej pracy.
A o haruspicji, Amaterasu i stymulacji elektrycznej płatów skroniowych uczę się czysto hobbystycznie. Bo zdobywanie wiedzy jest fajne. I nigdy nie wiesz, kiedy się przyda.