20 czerwca 2015

Kiedyś to zrobię! Lista marzeń, czyli bucket list


Żeby spełniać marzenia, możesz zapalić świeczkę w świątyni swojej religii 
i czekać, aż całą robotę odwali Twój bóg. 

Moją listę marzeń i życzeń po raz pierwszy spisałam 2 stycznia 2013 roku, czyli dokładnie 899 dni temu. Oczywiście ciągle ją modyfikuję - z niektórych punktów rezygnuję, inne dodaję. Ale kiedy patrzyłam, jak powoli idzie mi odhaczanie kolejnych punktów, stwierdziłam, że coś robię źle.

Moja lista miała postać mało inspirującego wyliczenia, które było zakopane gdzieś na moim dysku Google. Najczęściej używam tego narzędzia do pracy, więc możecie sobie wyobrazić, jak chętnie otwierałam ten dokument po godzinach.

Tak, zgadliście. Nie otwierałam go wcale. 


Tym sposobem moje marzenia, choć spisane czarno na białym, tkwiły gdzieś z tyłu mojej głowy. Kiedy wybieraliśmy kierunek na naszą podróż poślubną, nie przyszło mi do głowy, żeby otworzyć tę listę - coś mnie tknęło dopiero, kiedy w opisie wyspy przeczytałam o plantacjach herbaty i cynamonu. A przecież od tak dawna marzyłam, żeby je zobaczyć!

Prawda jest taka, że nasz mózg nie jest w stanie pamiętać o wszystkim. Jeśli upchniesz nową sukienkę na dnie szafy, z dużym prawdopodobieństwem zapomnisz o niej bardzo szybko i nawet nie weźmiesz jej pod uwagę, kiedy dostaniesz zaproszenie na wesele. Tak samo jest z marzeniami: musisz trzymać je na wierzchu i często wyjmować do przewietrzenia. Inaczej ulecą albo zjedzą je mole.

Jak przechowywać marzenia?


1. W specjalnym "pojemniku".
W internecie jest sporo stron, które pozwalają spisać swoją listę marzeń (wystarczy wpisać w Google "bucket list website" albo "create bucket list". Większość niestety wygląda okropnie, a dodatkowo wymaga pamiętania, żeby tam często zaglądać.

2. Na kartce.
Podobają mi się krótkie listy, zrobione przy użyciu fajnej typografii - jak ta. Można je powiesić w widocznym miejscu w pokoju albo nosić zawsze przy sobie i na bieżąco zaznaczać zakreślaczem te już spełnione marzenia. Tu bardzo dobrze sprawdza się podzielenie marzeń i celów na bloki sezonowe albo roczne. Wtedy raz na jakiś czas zmieniamy kartkę i zaczynamy od nowa.

3. Na obrazku.
Ten sposób powinien szczególnie spodobać się wzrokowcom - chodzi oczywiście o tablicę inspiracji, nieistotne, czy wirtualną (Pinterest), czy też realną (kolaż na kartce).

A jeśli chcecie zobaczyć, o czym marzę, kliknijcie TU.

Jest taki zwyczaj, że trzeba pomyśleć życzenie przed zdmuchnięciem świeczki na urodzinowym torcie. Dzięki spisaniu moich marzeń nigdy nie zastanawiam się nad tym zbyt długo. Jestem ciekawa, czy Wy też robicie takie listy. Czytanie o marzeniach potrafi być bardzo inspirujące - podzielcie się swoimi!