On rozpływa się nad nowymi słuchawkami audiofilskimi, które dostał na wcześniejszą Gwiazdkę. Podaje mi specyfikację techniczną, barwnie opisuje wspaniałą jakość dźwięku, rozczula się futerkiem wokół nauszników i tym, co usłyszał w "Dark Side of the Moon", kiedy słuchał przez nowe słuchawki.
Ja tymczasem zajadam kanapkę, którą zrobił mi Tata.
- I wiesz, i te głosy są zupełnie niezrozumiałe, jak się słucha na mp3, a teraz rozumiem każde słowo, to jest cudowne!
- Uhm - mruczę rozkoszując się kanapką.
- I one mają tylko 1% zniekształceń dźwięku przy 100 dB, a takie zwykłe "pchełki" do uszu to mają aż 8%, wyobrażasz sobie?!
- Uhm.
- I mają trzymetrowy kabel, mogę je sobie podłączyć do wieży albo do komputera i słuchać leżąc w łóżku!
- Uhm - mruczę.
- I żadnych komentarzy? - dziwi się On.
- Wiesz, ja nic nie mówię, bo tak jak Ty uwielbiasz słuchać muzyki, to ja chyba uwielbiam jeść... I właśnie Tata mi zrobił kanapkę, mówię Ci, czysta poezja!
On milczy, zgorszony moją trywialnością.
- Taka kanapka to normalnie... no... jak orgazm wielokrotny! Z czego się śmiejesz?
- Bo skąd ty niby wiesz, jak smakuje orgazm wielokrotny? - spytał On łagodnym tonem.
Ej no, pewnie że wiem. Smakuje jak kanapka z pasztetem z gęsi ze śliwką plus żółty ser plus majonez plus świeżo mielone zioła rusticana. O.