On wczoraj obiecał mi podsumowanie ekonomiczne naszego ostatniego weekendu spędzonego w Warszawie. Kiedy dostałam smsa z tą wiadomością, usiadłam szybko, przygnieciona wyrzutami sumienia: "no tak, za dużo jadłam", "trzeba było siedzieć w mieszkaniu, a nie szlajać się po kinach i teatrach" i oczywiście "to moja wina, On na pewno teraz czuje się wykorzystywany".
Tak przytłoczona zdołałam jednak doczołgać się do Mamy, która ma doświadczenie prawie trzydziestoletnie z dość nietypowym osobnikiem rodzaju męskiego, ale przy tym posiadającym kilka standardowych cech.
Jęknęłam raz i drugi. Wyjaśniłam, jakiego rodzaju kamień leży mi na sercu (nie różowym!).
Moje wątpliwości zostały szybko rozwiane, dowiedziałam się bowiem, że takie rozliczenie jest tylko informacją, za którą nie kryją się żadne wyrzuty ani nic takiego. Przemowa Mamy okraszona została oczywiście zdaniem "mężczyźni są prostsi niż kobiety". A On oczywiście przyznał jej rację.
Czemu nie mogę mieć tylu lat, ile mam, ale w środku trzydziestu więcej..? Byłoby łatwiej...