Odwiedziła mnie w ten weekend Mama, w celach towarzyskich oraz w celu aranżacji balkonu. Prawie sześć metrów, jest co aranżować.
Zwizytowałyśmy dwa wielkie sklepy na dwóch krańcach Krakowa.
Nadludzkim wysiłkiem przytaszczyłyśmy stamtąd donice, kwietniki, metalowe krzesełka i stolik, matę sizalową, szczepioną wierzbę zwaną dalej Drzewem, miniaturowy świerk Conica zwany dalej Choinką, dwie drabinki na pnącza tudzież same pnącza i 24 kg uniwersalnej ziemi do kwiatów.
Po powrocie umieściłyśmy to wszystko na balkonie, po czym zainaugurowałyśmy sezon szarlotką i spożytą na wolnym powietrzu. (Właściwie dlaczego powietrze jest wolne? Wolny rynek, wolny wybór, jakieś libertyńskie skłonności zdradza i powietrze.) Nie zważając na porywy chłodnego wiatru na balkonie wypiłyśmy także kawę. Wszystkich ewentualnych gości zapraszam na balkonową parapetówkę, kiedy zrobi się ładnie.
Zdjęcia będą wkrótce.
20 maja 2008