Azjatycki oryginał.
Oryginalny pomysł - po przeszczepie rogówki bohaterka zaczyna widzieć to samo, co widziała dawczyni: cienie zmarłych. Potrafi także przewidywać nadchodzące śmiertelne niebezpieczeństwo, bowiem po każdego człowieka przychodzi z wyprzedzeniem niewidzialny psychopompos. Odzyskany wzrok staje się ambiwalentnym zyskiem. "It's a gift - and a curse", jak mawia detektyw Monk.
Dużym atutem "Oka" jest nastrojowość. Początkowo mamy wrażenie, że bohaterka oszalała, uległa omamom czy paranoi. Wraz ze zmianą jej nastawienia do kontrowersyjnego daru widzenia zmienia się także atmosfera w filmie. W porównaniu z amerykańskimi remake'ami bracia Pang oszczędnie gospodarują efektami specjalnymi, pozwalając, by widza straszyło to, co rzeczywiste. Każdy z nas ma czasem wrażenie czyjejś obecności w pokoju, kątem oka dostrzega coś, co po chwili wydaje się grą światła czy całkiem zwyczajną rzeczą. Takie smaczki sprawiają, że "Oko" wywołuje pewien niepokój, nakazuje wstrzymywać oddech i zamykać oczy.
Mimo to nie zaliczę "Oka" do moich ulubionych filmów - oglądało się przyjemnie i nawet trochę straszno, ale zaraz po napisach nastrój prysł.
Gin gwai, Hongkong-Singapur-Wielka Brytania-Tajlandia 2002