Jestem szopem praczem. Zwykle nastawiam pranie co drugi dzień. Czasem proszę Go, żeby wyprane rozwiesił na suszarce. Dziś właśnie tak zrobiłam przed wyjściem do kina. Po powrocie zastałam pranie upchnięte w misce, która stała tuż przy suszarce. Z bardzo wyczekującą miną, jeśli tylko plastikowe miednice mogą mieć miny. Ta miała.
- Kochanie, widzę, że czekasz, aż pranie samo powiesi się z rozpaczy.
- No właśnie tak... - mruknął nieuważnie sprzed monitora On - ...słyszałem jakieś szelesty, myślałem, że się wiesza.
- Kochanie. Pranie nie powiesi się samo, tak jak worek ze śmieciami nie wychodzi sam na klatkę i nie wskakuje do śmietnika.
24 września 2008