24 września 2008

Pranie samobieżne


Jestem szopem praczem. Zwykle nastawiam pranie co drugi dzień. Czasem proszę Go, żeby wyprane rozwiesił na suszarce. Dziś właśnie tak zrobiłam przed wyjściem do kina. Po powrocie zastałam pranie upchnięte w misce, która stała tuż przy suszarce. Z bardzo wyczekującą miną, jeśli tylko plastikowe miednice mogą mieć miny. Ta miała.

- Kochanie, widzę, że czekasz, aż pranie samo powiesi się z rozpaczy.
- No właśnie tak... - mruknął nieuważnie sprzed monitora On - ...słyszałem jakieś szelesty, myślałem, że się wiesza.
- Kochanie. Pranie nie powiesi się samo, tak jak worek ze śmieciami nie wychodzi sam na klatkę i nie wskakuje do śmietnika.