9 października 2008

W tandemie


Wybrałam się do Pchły i jej Lubego autobusem. On dołączył później, przybywając na rowerze. Po kilku godzinach spędzonych na rozmowach i odganianiu Koty od miseczki z kremem do tortu postanowiliśmy wreszcie wrócić do siebie. Zasiadłam okrakiem na bagażniku, on wsiadł na swojego karego żelaznego rumaka - i ruszyliśmy.

Zygzakiem, szurając podwiniętą podeszwą, pardon, oponą - po asfalcie. Gdy minęliśmy mostek, skapitulowałam. Zapewne do teraz mam na pośladkach odciśnięty wzorek bagażnika.

Wniosek? "Następnym razem czeka cię kocyk." Tak właśnie powiedziałam do upiornie twardego bagażnika.