Po raz czwarty ruszyły wybory Bloga Roku. Przez ostatnie trzy lata zgłaszałam ten blog, w tym roku tego nie zrobię. Dlaczego? Powodów jest wiele.
Mój blog powstał dla czystej przyjemności mojej tudzież moich znajomych. Dzięki niemu większość wie, co się u nas dzieje, nie muszę wielokrotnie powtarzać tych samych anegdotek, mam też miejsce, w którym mogę się wypisać, zastąpiło mi to prowadzony w czasach "pensjonarskich" pamiętnik. Mam zawsze pod ręką swego rodzaju kronikę Naszego związku. Blog służy mi także jako wirtualna książka kucharska i kronika absurdów.
Grono czytelników z pojedynczych osób rozrosło się do kilku tysięcy wejść w miesiącu, ale i tak bardzo dużo mi jeszcze brakuje do najpopularniejszych blogów sieci (tysiące wejść DZIENNIE). Nie mam z nimi szans i mieć nie chcę, tłumy przewalające się przez moje podwórko i zostawiające jeden diamencik na tysiąc śmieci - zupełnie mnie nie kuszą. Z jakichś powodów nie biorę udziału w konkursach na komcie ani nie zamieszczam linków do siebie gdzie popadnie. Kontestuję popularność, nie mam ambicji być internetowym guru, którego opinie "się liczą", nie ciągnie mnie do grona VIPów internetu.
Dochodzi jeszcze aspekt etyczny głosowania za pomocą SMSów - dochód z głosowania przekazywany jest na cele charytatywne (i chcemy w to wierzyć...), ale większość ceny każdej wiadomości zabiera operator sieci. Daleka jestem od teorii spiskowych, ale fakty mówią same za siebie.
Krótko mówiąc, będę kibicować z boku, a podróż marzeń zafunduję sobie sama.