Kiedy dziś weszłam do mieszkania, pierwsze co zobaczyłam, to wielki napis "TS WISŁA" na ścianie. Na czerwono. Z koroną. Napisane to było na tapecie i przesiąkło na tynk.
Poza tym ściany są gołe, a podłogi bose, a kuchnia zawalona ponad dwoma tonami gipsu, cementu, wylewki i czego tam jeszcze. Całość wygląda interesująco, aż by się chciało, żeby zostawili jak jest: dużo przestrzeni, jasno... I wreszcie wykładziny nie śmierdzą.
Jego fanaberia (wyłączniki światła dźwigniowe miast tradycyjnych) tudzież moja (złota ściana w sypialni) zostały zaakceptowane.
"Dużo ma pani jeszcze takich rewolucyjnych pomysłów?" - spytał PoR.
Nie, to już koniec.