Idziemy do Pchełki i Lubego na obiad. On peroruje, choć ja już wiem, co chce powiedzieć. W końcu znamy się prawie osiem lat.
- Dasz mi wreszcie powiedzieć?! - irytuje się On.
- No dobra, mów - przyzwalam łaskawie. I milknę. On też. Milczymy sobie tak oboje, maszerując dzielnie ulicą Ruczaj, ja z miną nieco skwaszoną, On zadowolony. - No mów, przecież ja już jestem cicho.
- No właśnie. Ty jesteś cicho, bo czekasz, aż ja coś powiem, a ja sobie teraz w ciszy i spokoju dojdę na miejsce - odpowiada On, uśmiechając się spokojnie.
27 września 2009