29 października 2009

Poezja smaku


W wieku nastoletnim pisałam wiersze. Nawet niektóre odważyłam się opublikować w Internecie (i dalej tu są). Pisałam też pamiętnik, dzień po dniu. Miałam odcisk na palcu od pisania.

Później jakoś mi minęło - zaczęły się studia i mniej było czasu na refleksje. Ale ten, kto raz stworzył coś samodzielnie, coś, z czego był zadowolony i co podobało się też innym, zawsze będzie odczuwał nadmiar twórczej pasji.

Ja zaczęłam gotować i znów poczułam ten przemiły dreszczyk emocji, jaki czuje na pewno malarz czyniąc ostatnie pociągnięcia pędzlem, aktor czytający pochlebną recenzję, poeta trzymający w ręku swój tomik, pisarz obserwujący tłum w kolejce po autografy, piosenkarz stojący przed wiwatującymi widzami. Kiedy wyjmuję ślicznie zrumienione ciasto z piekarnika czy słucham pełnych aprobaty westchnień biesiadników przy obiedzie, czuję to samo. Czasem żartuję, że chciałabym mieć trzech mężów, którzy siedzieliby przy naszym czteroosobowym stole i mruczeli z zadowolenia, każdy w innej częstotliwości, a ja pławiłabym się w tym zadowoleniu i wymyślałabym kolejne potrawy.

Gotowanie jest lepsze od innych sztuk - o ile wiersze nie każdy rozumie i nie każdy interesuje się sztuką, to podniebienie posiadają wszyscy, kubeczki smakowe także. Bycie adeptem sztuki kulinarnej nie wymaga posiadania mecenasa ani nawet pracowni. Przecież kuchnia jest w każdym mieszkaniu, a ile radości daje kompletowanie jej wyposażenia, wie tylko ten, kto choć raz to robił.

Wczoraj gotowałam, dzisiaj piekłam, jutro będę smażyła. Jestem w swoim żywiole.