On włączył wiatraczek. Jak zahipnotyzowana jęłam wpatrywać się w tenże, w oczekiwaniu, aż dotrze do mnie ożywczy powiew. Dotarł - po czym wiatraczek wyruszył w drogę powrotną, orzeźwiać okolice Jego biurka.
- Zaczekaj, wróć do mnie! - zawołałam z autentycznym żalem. (Wierzę, że przedmioty traktowane po ludzku stają się po trosze ludzkie.) - No i co, śmiejesz się? - spojrzałam na Niego.
- Śmieję - zaśmiał się On.
- A czemu się ze mnie śmiejesz?
- Bo jesteś kochana.
11 lipca 2010