Mam podgrzewacze do rąk: jeden w kształcie pingwina, drugi w kształcie sowy.
Po użyciu podgrzewacz należy wygotować, żeby dało się go uruchomić kolejny raz.
- Co gotujesz? - zajrzał do garnka zaciekawiony On.
- Zupę. Rosół drobiowy - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Kochanie, wiem, że jesteśmy biedni... Ale czy aż tak? - On ogarnął sceptycznym spojrzeniem pływającą w garnku ścierkę kuchenną i wystające spomiędzy jej fałd łapki "drobiu".
- To rosół z dzikiego drobiu. Z sowy i pingwina.
- I co, wygotowałaś, a pingwin dalej jest zrypany...
- Nie przejmuj się, on się zrypał już dawno.
Po użyciu podgrzewacz należy wygotować, żeby dało się go uruchomić kolejny raz.
- Co gotujesz? - zajrzał do garnka zaciekawiony On.
- Zupę. Rosół drobiowy - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Kochanie, wiem, że jesteśmy biedni... Ale czy aż tak? - On ogarnął sceptycznym spojrzeniem pływającą w garnku ścierkę kuchenną i wystające spomiędzy jej fałd łapki "drobiu".
- To rosół z dzikiego drobiu. Z sowy i pingwina.
- I co, wygotowałaś, a pingwin dalej jest zrypany...
- Nie przejmuj się, on się zrypał już dawno.