Nie mogę się poszczycić ogromną kolekcją książek kucharskich, jaką często chwalą się kulinarni internauci. Trudno mi określić przyczynę takiego stanu rzeczy. Część winy na pewno ponoszą nasze alergie i idiosynkrazje jedzeniowe, część - moja krótka kariera kuchenna (co prawda zaczęłam ją w wieku 7 lat, ale świadomie rozwijam od niedawna), część - fakt, że jak już mam wymyślać, co czym zastąpić, wolę wymyślić sama, a część - stały dostęp do internetu, najlepszej książki kucharskiej na świecie.
Idąc na studia dostałam od Mamy wydaną w roku 1972 książeczkę, którą Mama wcześniej otrzymała od swojej Siostry (obecnie produkującej łomnickie sery). Jest to pozycja o wdzięcznym tytule: "Książka kucharska dla samotnych i zakochanych".
Napisał ją (pod pseudonimem) niejaki Tadeusz Żakiej, muzykolog. Przedstawia ona pokrótce zasady prowadzenia kuchni dla jednej osoby, która ma niewielkie pojęcie o gotowaniu i ograniczone fundusze oraz możliwości, co w latach 70 było raczej dość powszechne. Dzięki radom zamieszczonym w tej książce udało mi się przetrwać pierwsze lata studiów bez pomocy azjatyckich zalewajek i innych dań gotowych. Większość porad już się nieco przeżyła, a i asortyment w sklepach został znacznie poszerzony - ale i tak uważam tę książkę za moją pierwszą i ukochaną, mimo że czytając ją często mam pobłażliwy uśmiech na twarzy.
A oto jeden z przepisów:
Jabłka w cieście
Ciasto: 1 żółtko rozkłócamy mątewką z 1/2 szklanki mleka, następnie dodajemy 2 płaskie łyżki mąki pszennej, łyżkę cukru, szczyptę soli i dalej rozkłócamy na gęstą, jednolitą masę.
1 duże lub 2 małe jabłka obieramy, usuwając "koszyczki" i krajemy w krążki (w poprzek jabłka).
Na patelni silnie rozgrzewamy łyżkę smalcu i umoczywszy każdy plasterek jabłka oddzielnie w cieście, smażymy przez 6-8 minut, po 3-4 minuty z każdej strony. Gorące placuszki posypujemy cukrem pudrem.
Doskonałe są wprost z patelni, ale też i zimne godne są polecenia.
Z powyższej proporcji będziemy mieli deser obiadowy oraz słodkie urozmaicenie kolacji.
Przyłącz się do akcji! |