- Znowu spałaś za długo! - wytknął mi On. (Choć sam spał niewiele krócej.)
- Wiem... I co ja ci poradzę?
- Ileż można spać?! - indyczył się dalej On.
- W zimie to ja bym mogła spać cały czas. Zasnąć zaraz po Wszystkich Świętych, obudzić się na barszczyk na Wigilię, a potem to już spać aż do 21 marca.
- Już nie ma zimy - prychnął On.
- Jak to: nie ma?!
- Nie ma śniegu, to nie ma zimy, więc nie możesz spać.
20 stycznia 2011