29 października 2011

No name?


Jednym z elementów mojej pracy jest tworzenie nazw różnych rzeczy, a ja ten proces znajduję żmudnym i trudnym. Nobody's perfect wszakże, nie wszystko mi tak łatwo przychodzi jak mogłoby się wydawać. 
Ale wczoraj udało mi się wymyślić dwie nazwy, które zostały zaakceptowane.

- Tylko wiesz, ja myślę, że powinien być osobny człowiek do takich rzeczy. Zatrudniany na godziny - zwierzam Mu się z mąk twórczych.
- Na pewno są takie osoby. Nazywają się namewriterzy.
- Serio? - powątpiewam.
- Nie, żartowałem - z kamienną twarzą odparł On.

A wszystko przez to, że oglądaliśmy Big Train. A tutaj link do skeczu, który rozbawił mnie najbardziej.