Bezkrwawe safari, na które mogę się wybrać w każdej chwili bez potrzeby
pakowania walizki do Afryki - tym właśnie jest smart shopping.
Polowanie na grubego zwierza zaczynam od sieci. Nie tej pajęczej! W internecie niestrudzenie tropię okazje cenowe, porównuję oferty. Szukam znanych marek w przyjaznych cenach. Nie stać mnie na eksperymenty, stawiam na to, co sprawdzone. Sprawdzam, gdzie powinnam zacząć polowanie, żeby przynieść do domu obfite łupy.
Biorę ze sobą broń: niepozorny kawałek plastiku, który niezawodnie pomoże mi ustrzelić najlepsze okazje.
Staję na progu sklepu i zaczynam podchody. Bezbłędnie lokalizuję moją
zdobycz. Zdradziło ją wielkie -60% na zadzie. Dopadam wieszaka i ciągnę
spodnie do przymierzalni. Nie stawiają oporu. Tym lepiej dla mnie!
Potulnie pozwalają zanieść się do kasy. Dobijam je plastikiem, żeby nie
szamotały się w torbie, i wychodzę.
Czuję się taka sprytna! A to dopiero początek łowów... I jak tu nie kochać outletów?
Tekst nagrodzony w konkursie kampanii Manifest Your Style.