7 grudnia 2011

Oburzeni bez pracy


Kompletnie nie rozumiem tych Oburzonych.

Ruch obywatelski złożony z młodych ludzi przytłoczonych kiepską sytuacją na rynku pracy. Jeśli sami nie odczuwacie tej beznadziei, to na pewno znacie kogoś bezrobotnego albo utrzymującego się ze śmiesznej pensji. Manifestacje Oburzonych zaczęły się w Hiszpanii, gdzie bezrobocie wśród osób do 30 roku życia sięga 40%, inne kraje jednak szybko podchwyciły tę formę protestu.

Byłam, nie jestem, ale pewnie kiedyś będę bezrobotna

Jeśli czytacie mnie regularnie, wiecie na pewno, że nie zdarzyło mi się bezpośrednie narzekanie na bezrobocie. Bo wychodzę z założenia, że od narzekania pracy się nie znajduje. Ani od wychodzenia na ulicę i protestowania przeciwko polityce rządu. Wiem, że w Polsce nie jest wiele lepiej niż w Hiszpanii. Ale przecież wielokrotnie zdarzyły mi się okresy bezrobocia (nieformalnego, bo podczas studiów). Najdłuższy trwał dwa lata. Tę "odpowiednią" pracę, która daje mi satysfakcję i wykorzystuje moje naturalne talenty (i szlifuje je), która nie wymaga ode mnie wyrzeczenia się hobby i która satysfakcjonuje mnie finansowo, znalazłam pod koniec kwietnia tego roku. Robię to, co potrafię i lubię - piszę.

Dlaczego szukałam tak długo? 
1. Skończyłam studia rzadkie, humanistyczne w tradycyjnym rozumieniu tego słowa - czyli wszechstronne, ale nie dające żadnych konkretnych umiejętności. Dodatkowo nazwa kierunku budziła zwykle niewłaściwe skojarzenia.
2. Mam duże, ale różnorodne doświadczenie i bardzo ładne CV, które jednak zdradza brak konkretnej drogi kariery. Po prostu nigdy o tym nie myślałam, zresztą mało kto mając 20 lat wie dokładnie, czym chce się zajmować przez całe życie.
3. Szukałam pracy przez ogłoszenia w internecie, najczęściej na bezpłatnych portalach - to najgorszy, moim zdaniem, sposób - najczęściej te ogłoszenia to pic na wodę, jedno na tysiąc wywołuje jakąś reakcję.

Jak wykorzystać okres bezrobocia?
 
Nie spędzać całych dni przy komputerze, wysyłając hurtowo CV. Lepiej stworzyć dokumenty pod konkretne stanowisko i zostawić je osobiście w firmie, w której chcemy pracować. Powiedzieć wszystkim znajomym, że szuka się pracy - także tym dalszym (przychodzą tu z pomocą portale społecznościowe). Nie ograniczać się do swojej branży ani swojego miasta. Szukać w różnych serwisach z ogłoszeniami, także tych płatnych (to dobrze, jeśli pracodawca inwestuje w znalezienie pracownika). Sprawdzać ogłoszenia w gazetach, strony firm. Podwyższać kwalifikacje: uczyć się języka, robić kursy czy szkolenia, tworzyć portfolio. Nie dawać się depresji.

To powyższe - jeśli można sobie pozwolić na przerwę

A jeśli nie można, to praca za stawkę minimalną zawsze jest, w sklepach większych czy mniejszych, w restauracjach i pubach. Z takiej pracy też można coś wyciągnąć, choć nie jest ani ambitna, ani dobrze płatna. Można metodą selekcji negatywnej sprecyzować kierunek swojej kariery, najczęściej z dala od kasy fiskalnej czy brudnych talerzy i zapitych gości.

Jeszcze na koniec polecę tę stronę. To nie jest kolejny poradnik pełen nieprzydatnych rad "jak pisać CV", tylko przykłady, jak napisać skuteczne CV. Mnie to bardzo pomogło, dzięki temu zaczęto zapraszać mnie na rozmowy. (Stronę poleciła mi netowa znajoma.)

Wiem, że jest trudno. Mnie też było trudno i na pewno nieraz jeszcze będzie. Nie poddawajmy się!