14 stycznia 2012

Nie siedzę w dresie


Czy po 10 latach związku jest już człowiekowi wszystko jedno?

"Siedzisz sobie w dresie"

Przeczytałam ten tekst z dużym zaskoczeniem. Rozumiem, że są ludzie i kaloryfery, że to, co dla jednych jest bodźcem do działania, dla innych staje się pretekstem do nicnierobienia. Ale mam takie poczucie, jakbym żyła na innej planecie niż autorka linkowanego wyżej tekstu.

Pierwsza zasada: nie ma zasad

Mam bardzo różnych znajomych - takich, którzy dbają o siebie niezależnie od sytuacji i takich, którzy nie dbają. I mówiąc "dbanie" nie mam na myśli biegania codziennie w najmodniejszych ciuchach i szpilkach, w pełnym makijażu, tylko podstawowe czynności pielęgnacyjne i ubraniowe. Być może któryś typ (niedbaluchów czy dbaluchów) przeważa, ale nie pokusiłabym się o formułowanie na tej podstawie ogólnego prawa odnoszącego się do całej ludzkości, czyli: "nie ma kobiet, które wyglądają gorzej niż kobiety, które są pewnie, wręcz absolutnie przekonane o tym, że ich mąż/narzeczony/chłopak je kocha i zawsze będzie kochał."

Teoria i praktyka

Przyjrzałam się sobie: mojej domowej garderobie, mojemu trybowi życia, moim przyzwyczajeniom i mojemu podejściu do wyglądu - jak wiecie, mieszkam z Nim szósty rok, więc miałam pełne prawo zamienić się w ohydnego stwora. A tymczasem... w szafie żadnego dresu. Po domu legginsy albo spodnie plus męska koszula zabrana Tacie. Makijaż prawie codziennie (nie znaczy to, że tapeta). Zabiegi higieniczne przy zamkniętych drzwiach łazienki. Oto my, jesteśmy razem od 10 lat i ciągle wyglądamy dobrze!

"Ja go/ją zmienię..."

Ale skoro już formułujemy uniwersalne zasady, to i ja się o taką pokuszę: żaden związek nie zmienia człowieka, jeśli on sam nie chce zmiany. Flejtuch singiel po wejściu w związek nadal będzie nosił poplamione koszulki, w narzeczeństwie założy kolekcję worków ze śmieciami (pełnych, oczywiście, bo po co wynosić?), a po ślubie będzie radośnie syfił wokół siebie, doprowadzając tym swoją drugą połówkę do szału. Albo i nie, jeśli połówka nie oszukiwała się, że flejtuchowi papier z USC zrewolucjonizuje charakter w jednej sekundzie. Singielka, która się nie maluje i uważa, że dres jest wygodny, może mieć zryw na szminki i sukienki w pierwszej fazie związku, ale w krótkim czasie wróci do starych upodobań. I tak dalej. Ta zasada się sprawdza - zmieniają się tylko ci, którzy zmieniać się chcą.

11. Nie upraszczaj.

Słowo na koniec: stereotyp - konstrukcja myślowa, zawierająca komponent poznawczy (zwykle uproszczony), emocjonalny i behawioralny, zawierająca pewne fałszywe przeświadczenie, dotyczące różnych zjawisk, w tym innych grup społecznych. Wiem, że życie bez stereotypów nie jest możliwe, ale nie stawiajmy znaku równości między statystyką a szufladką.