Jeśli pamiętacie lata 80, to pewnie kojarzycie piosenkę "Najłatwiejsze ciasto w świecie". Tutaj możecie ją sobie przypomnieć albo poznać, jeśli nie znacie. Mowa jest w niej o cieście na proszku, którego użycia ja staram się unikać, jeśli nie jest to niezbędne - tak jak np. w muffinach czy pancakes, one bez proszku czy sody nie urosną. Ale ja mam inną najłatwiejszą w świecie propozycję.
Jako że ostatnio posypało się trochę malutkich gromów na moje przepisy, które wg niektórych są zbyt skomplikowane i/lub mają nazwy nie do wymówienia (kto narzekał, ten wie), to postanowiłam wrzucić kilka naprawdę prostych dań, w tym dwa najłatwiejsze ciasta w świecie, nic a nic się ich nie gniecie - do ich przygotowania wystarczą podstawowe sztućce (łyżka, widelec, nóż), dowolna forma do pieczenia i dobre chęci. Nie piecze się ich w kąpieli wodnej, nie trzeba nic ubijać, ucierać ani wyrabiać, a efekt jest przepyszny. Nawet niedoświadczona w kuchni osoba sobie poradzi i może zaskoczyć efektem rodzinę, teściów, chłopaka czy dziewczynę, gości... i siebie.
Jako że ostatnio posypało się trochę malutkich gromów na moje przepisy, które wg niektórych są zbyt skomplikowane i/lub mają nazwy nie do wymówienia (kto narzekał, ten wie), to postanowiłam wrzucić kilka naprawdę prostych dań, w tym dwa najłatwiejsze ciasta w świecie, nic a nic się ich nie gniecie - do ich przygotowania wystarczą podstawowe sztućce (łyżka, widelec, nóż), dowolna forma do pieczenia i dobre chęci. Nie piecze się ich w kąpieli wodnej, nie trzeba nic ubijać, ucierać ani wyrabiać, a efekt jest przepyszny. Nawet niedoświadczona w kuchni osoba sobie poradzi i może zaskoczyć efektem rodzinę, teściów, chłopaka czy dziewczynę, gości... i siebie.