Jego rodzice mają dwa psy. Oba są nieduże, a jeden krwiożerczy. Bestia o całkowicie nieprzystającym imieniu Herkules i aparycji wcielonej wredoty połączonej od 10 lat niezmiennie jest jedynym psem na świecie, który mnie nie akceptuje. Skacze wokół mnie na krzywych łapkach, wdzięczy się do wszystkiego co jem i gryzie w stopy, bo wyżej nie sięga.
- Właściwie nie wiem, po co jest takie zwierzę - zauważyłam, obserwując bestię śliniącą się do mojej kanapki.
- A po co miałoby być? - zdziwił się On.
- Wygląda nieszczególnie... i nie jest mądre, żeby nie powiedzieć: durne jak but.
- Kochanie, tak właśnie jest, jak się kogoś kocha: pomimo pewnych cech, a nie dzięki nim.
- Z tą różnicą, że ta pokraka się do niczego nie przydaje...
- W sumie fakt, ty przynajmniej umiesz obiad zrobić - przyznał On.