- Śniła mi się dzisiaj apokalipsa zombie - zwierzyłam Mu się o poranku.
- Fnie - wymamrotał On w półśnie.
- Psy twoich rodziców były zombiaczkami i o ile u Gaduły nie było kompletnie różnicy, ona i tak jest zryta, to z Herkulesem był problem, a nikt się nie chciał zgodzić na to, żeby go utłuc.
- Mhmmm, s-sznie - mruknął On, odwracając się na drugi bok.
- Ale nie to było najgorsze... - ciągnęłam niezrażona.
- Y..? - On okazał nikłe zainteresowanie.
- Ja w tej całej walce o życie, unikaniu zębów Herka, obowiązkowym zaciemnieniu i tak dalej martwiłam się głównie o to, że jeszcze nie wysłałam PIT-u na czas i że urząd skarbowy po mnie przyjdzie!