1 maja 2012

Zdobywca


Bywają historyjki, które opisuję na blogu dopiero po pewnym czasie - bo dopiero wtedy okazuje się, że wszystkim się podobają, więc wolę je opisać tutaj i mieć z głowy opowiadanie po raz kolejny.
 
W drodze do pracy spotkałam dziewczynę z psem rasy Boston terrier. Szłam za tą parką dłuższą chwilę. Pies zauważył przywiązanego przed sklepem bulteriera - wiecie, jak wyglądają takie psy, prawda? Jak cukinia-albinos. I podobno są dość groźne, ale ten przyjaźnie merdał ogonem i wyraźnie chciał się zaznajomić bliżej z "bostonkiem". Ten podszedł do bulteriera i nie zważając na swoje mikre rozmiary (był o połowę mniejszy), zaczął na niego naskakiwać, szczerząc zęby. 

- No nie wygłupiaj się - dziewczyna pociągnęła za smycz. - On się chce tylko z tobą przywitać... Zachowujże się! Wilhelm! No co ty wyprawiasz, WILHELM!

Zawsze mnie szalenie śmieszą takie imiona nadawane psom. Zwłaszcza jeśli pies ma rozmiary kieszonkowe, a nosi imię jak zwalisty dog.