Zadzwoniłam do naszego operatora internetowego, żeby skonsultować się w sprawie ofert promocyjnych otrzymanych mailem.
- W tym momencie jestem w stanie pani zaproponować pakiet promocyjny o 30% tańszy niż obecna cena pani internetu.
- O, to świetnie! Czy może mi pan nakreślić szczegóły?
- Łącze internetowe o szybkości 3x większej niż ma pani obecnie, plus dostęp do telewizji kablowej.
- Hm, a samego internetu pan nie ma?
- Ależ proszę pani, to jest taka atrakcyjna oferta! Naprawdę warto, żeby pani zmieniła obecnego operatora telewizji kablowej.
- Tylko że ja obecnie nie mam w ogóle kablówki...
- Ach, to tym lepiej, nie będzie trzeba zrywać umowy, więc decyduje się pani?
- ...bo nie mam jej gdzie mieć. Chyba że mogę dalej nie mieć telewizora i mimo to skorzystać z tej promocji? Podłączyliby mi państwo tylko internet, a ja bym płaciła za tę kablówkę niepodłączoną.
- Niestety, tak się nie da. Ale może jednak zdecydowałaby się pani na dostęp do telewizji kablowej? Mamy milion pięćset sto dziewięćset kanałów! Zgodzi się pani ze mną, że to bardzo dobra oferta?
Niektórym chyba nie mieści się w głowie, że można żyć bez telewizora z wyboru. My podczas remontu dodatkowo nie przewidzieliśmy miejsca na telewizor - i teraz musielibyśmy chyba powiesić go w powietrzu, bo naprawdę nie ma gdzie. Szkoda, że operatorzy internetowi mają jedynie pakiety promocyjne (obecnie płacimy za internet plus telefonię komórkową u operatora, bo ten duet był tańszy niż sam internet). Nie sądzicie, że to pewna dyskryminacja?