20 grudnia 2012

Jak żyć, blogerze?


Wciąż pozostaję na marginesie blogerskiego światka - nie należę do niewielkiej grupy popularnych polskich blogerów. Nie dążę też do tego, żeby stać się jej częścią.

Z tej przyczyny blogerskie afery i kryzysy obserwuję jak przez grubą szybę, raczej z boku. I zastanawiam się, w jaką stronę to wszystko zmierza. 

Quo vadis, blogosfero?

Człowiek o osobowości narcystycznej, przekonany o tym, że kogoś obchodzi, co ma do powiedzenia - to mocno skrócona charakterystyka blogera. Niektórzy nie mylą się w swoim przekonaniu i takich nazywamy wpływowymi. Mają odsłony liczone w milionach, a liczbę czytelników w dziesiątkach tysięcy miesięcznie. Mam tylko wrażenie, niektórzy zagubili pierwotny sens blogowania.

Głównym elementem prowadzenia bloga jest pisanie*. I to trzeba lubić, najczęściej też trzeba umieć. Blog powstaje, a autor tworzy jego treść, starając się, by była atrakcyjna. Pisze notki intrygujące, kontrowersyjne lub fascynujące, by przyciągnąć czytelników. Powoli buduje swoją publiczność. Układ jest prosty: on pisze, oni czytają. Narcyzm blogera i czytelniczy głód odbiorców zostają zaspokojone. I co dalej?

* Istnieją też fotoblogi, na których głównym narzędziem komunikacji są zdjęcia, blogi z komiksami, rysunkami, videoblogi... Uogólniam i pod słowem "pisanie" rozumiem po prostu komunikację z odbiorcą. Każdemu blogerowi grozi stanie się słupem ogłoszeniowym, bez względu na to, czy przemawia do swoich czytelników poprzez tekst, czy poprzez inny środek wyrazu.

Po co zakłada się blog?

Jak pisałam, z narcystycznego przekonania, że kogoś obchodzi nasze zdanie, nasze pomysły, nasza twórczość. Większość blogujących jako przyczynę wymienia chęć dzielenia się przepisami/stylizacjami/spostrzeżeniami, zaprezentowanie swoich poglądów w najbardziej demokratycznym medium, jakim jest internet, wyrażenie siebie w sposób o niebo prostszy niż pięcie się po tradycyjnej drabinie kariery literackiej, dziennikarskiej, artystycznej.

Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tłumaczeniem autora, że założył blog dla zysku, nawet jeśli taka jest prawda. Nawet ci najbardziej reklamowo aktywni blogerzy wciąż idą w zaparte i twierdzą, że blogują z pasji, nie dla pieniędzy.

Jak kupisz mi dżinsy, to zrobię ci bloga

Nie uważam, że na blogu nie wolno zarabiać, absolutnie! Mam jednak wrażenie, że niektórzy blogerzy skupiają się tak bardzo na zysku, że ich blogi niczym nie różnią się od czasopism typu "Avanti", w których widzimy zdjęcia różnych produktów podpisane tylko nazwą sklepu bądź producenta. Krótko mówiąc, że blogi zamiast być blogami, czyli miejscami swobodnej prezentacji osobistych, niezależnych i czasem kontrowersyjnych poglądów oraz treści unikalnych, stały się platformami do płatnej reklamy, czyli tak zwanych wpisów sponsorowanych. Pół biedy, jeśli tego typu posty stanowią jedynie część treści bloga i są jasno i wyraźnie oznaczone jako sponsorowane.

Taka opiniotwórczość działa też w drugą stronę - bloger kształtujący wśród swoich czytelników pozytywne opinie na temat jakichś produktów może użyć bloga jako młota na czarownice czy wręcz narzędzia szantażu wobec marki. Większość nie zniża się do takich działań, załatwiając drażliwe sprawy jak należy, czyli prywatnie, ostatecznie przy pomocy powołanych do tego instytucji (niektórzy chyba nie słyszeli o czymś takim jak UOKiK). Jednak te pojedyncze osoby, o których akcjach głośno jest zwykle nie dłużej niż przez parę dni, skutecznie psują wizerunek blogosfery. Rozplenia się postawa roszczeniowa, a zmniejsza się wiarygodność.


Profesjonalizm w blogowaniu - czy to możliwe?

Skoro zasadniczym narzędziem komunikacji na blogu jest pisanie, to publiczność zbierana z takim trudem właśnie tego oczekuje. Moim zdaniem przestaje być blogerem ktoś, kto parę zdań od siebie, w swoim stylu rzuca czytelnikom jak ochłap raz na parę tygodni, pozostały czas i energię pompując w internetową gazetkę reklamową. Taki ktoś już nie jest blogerem, tylko słupem ogłoszeniowym obwieszonym metkami.

Jego blogowanie, czyli słowo pisane, ginie między recenzjami batoników, testami papieru toaletowego i konkursem sponsorowanym przez producenta brokatowych naklejek na zęby. Słupki wyświetleń utrzymują się wciąż na tym samym poziomie, a może nawet szybują pod chmury, ale czy to są jeszcze jego czytelnicy, ci sami, którzy polubili go za fajne pisanie na początku? Czy można w takiej sytuacji mówić o niedostosowaniu ofert reklamowych do charakteru bloga, jeśli ów utrzymuje się jedynie w postach archiwalnych, których i tak nikt nie czyta?

Towarzyszki blogerki!

I towarzysze blogerzy! (Panie przodem.) Szanujmy nasze blogowe serwerowe przestrzenie. Starajmy się. Bądźmy blogerami, którzy czasem prezentują swoją drugą, konsumencką twarz, a nie konsumentami, którym raz w miesiącu przypomina się dawna blogerską osobowość. Profesjonalizm w blogowaniu zakłada nie tylko partnerstwo i klarowne układy we współpracy z reklamodawcami, ale przede wszystkim uczciwość wobec czytelników. Każdy bloger powinien pamiętać, że bez nich jest i byłby nikim. Dajmy im coś do czytania i oglądania. I niech to będzie najlepsze, co możemy w danej chwili stworzyć.