11 marca 2013

Absurdalny poniedziałek


Projekt 28 zdjęćDziewiąty post z cyklu "Tyle pięknych poniedziałków".

Nawet największy pragmatyk czasem wchodzi w posiadanie przedmiotów absurdalnych. Zwłaszcza jeśli jest pragmatykiem-estetą. Ja ostatnio wróciłam z zakupów z lustrzaną gruszką, którą dołączyłam do kolekcji całkowicie absurdalnych gadżetów. On tylko przewrócił oczyma na widok tego nabytku - chyba już przywykł do moich dziwactw. A ja po prostu musiałam ją kupić. Była taka kompletnie bez sensu. 

Zatem dzisiaj 9 całkowicie absurdalnych przedmiotów użytkowych i dekoracyjnych. Który z nich wydaje Wam się najdziwniejszy?



Po lewej: ceramiczna gruszka w kolorze zielonym, pokryta lustrzaną powłoką. Emanuje bezsensem w WC - to było najbardziej abstrakcyjne miejsce, jakie dla niej znalazłam. Po prawej: Jezus na ołówek. Jego talizman na maturę, prezent od mojej koleżanki ze studiów. Wywołuje zawsze tę samą reakcję: "Łojezu! A można tym gumować?". Nie, nie można. To by była profanacja.
Figurka brzuchatego Buddy pokryta warstwą czerwonego weluru. Jej kształt umożliwia użycie jako podpórki lub też podstawy dla półki. Stoi w przedpokoju obok drugiego (siedzącego) Buddy.
Pojemnik na banana. Przez większość ludzi uznawany za nieprzydatny gadżet
- przez tę większość, która nigdy nie czyściła całej zawartości plecaka
czy torebki z musu bananowego. Może i głupi, ale niezbędny!

Po lewej: samo mydło na sznurku jest wystarczająco absurdalne, żeby znaleźć się w tym zestawieniu. Mydło w kształcie papieża ma +10 do bezsensu, zwłaszcza teraz, kiedy w Watykanie bezkrólewie. Aż się dziwię, że nikt nie robi afery o obrazę uczuć religijnych... Chociaż niewiele się różni ten gadżet od plastikowej butelki w kształcie Matki Boskiej z odkręcaną koroną.
Po prawej: Teasub, czyli zaparzacz do herbaty w kształcie łodzi podwodnej. Zwyczajne zaparzacze są dla nudnych ludzi. On przy herbacie nuci Beatlesów!



Stojak na książkę do wanny. Na co dzień korzystam z prysznica, relaks w wannie to
mój piątkowy rytuał. Taka półeczka bardzo się przydaje, bo książka nie lubi pływać.
(Głupia książka, bo tonie.) Zatem nie tak bardzo bez sensu, jak by się mogło wydawać...

Pumpernikiel w puszce wypatrzyłam w Almie i pomyślałam, że to naprawdę świetny pomysł
- jeśli nie ma się pojemnika na chleb (w pracy albo na wyjazdach), to doskonała alternatywa.
Z masłem w puszce spotkałam się w książce "Nigellissima" - to nowozelandzki wynalazek, umożliwiający długie przechowywanie tego łatwo psującego się produktu.

Życzę Wam bardzo sensownego tygodnia!