8 marca 2013

Nowa era blogosfery


http://i16.photobucket.com/albums/b48/bethny09/woman-typist-at-typewriter.jpg?t=1276321209 
Zakładałam mój blog w zamierzchłych czasach, bo w 2005 roku. Pamiętam udział w pierwszej edycji konkursu Blog Roku, boom na Grono i gMaila na zaproszenia.

Wtedy blogi w Polsce raczkowały, i to prawie dosłownie, bo tematyka parentingowa z cyklu "moje dziecko powiedziało" stanowiła duży segment tego ryneczku. Ja ulokowałam się niedaleko, z braku dzieci pisząc o tym, co On powiedział.


Niedługo później zaczęłam dodawać przepisy i nibyfelietony o sprawach codziennych, nie zdając sobie sprawy z faktu, że oto tworzę blog lifestyle'owy. Robiłam to wszystko w konkretnym celu. Nie dla sławy i pieniędzy i lansu, bo wtedy mało kto, jeśli ktokolwiek, na blogu zarabiał. (No dobra, przyznaję, trochę potrzeby lansu w tym było...) 

Powód był prosty: chciałam mieć swoje miejsce w sieci, w którym będę publikować swoje teksty. Nie mam złudzeń. Wiem, że nie jestem tak dobra, żeby ktoś chciał je wydać w formie książki. Ale pisać muszę, jest mi to niezbędne do porządkowania myśli i uczuć. Krótko mówiąc, grafomania. W łagodnej postaci, bo nie upieram się, żeby ktoś mnie czytał i jeszcze za to płacił. Każdy nowy czytelnik na blogu to dla mnie wielka radość i arcymiłe zaskoczenie. 

Zaczynałam w czasach, kiedy mało kto myślał o podkręcaniu statystyk za pomocą odpowiednio skonstruowanych postów, o ściąganiu przypadkowych czytelników z Google ze sprytnych fraz, o tworzeniu na blogu społeczności, zdobywaniu fanów przez konkursy, wysyłaniu maili do firm z propozycjami barteru, płaceniu za serwer czy unikalny szablon. Teraz to wszystko jest na porządku dziennym. Nazywam to blogosferą 2.0 i mimo że wiem, jak funkcjonuje, świadomie wybrałam życie na jej orbicie.

Kiedy ktoś pyta mnie, jak udało mi się prowadzić blog przez tyle czasu, odpowiadam po prostu: lubię pisać. Nigdy by mi się to nie udało, gdybym opierała pisanie na efemerycznej popularności, przypływach i odpływach weny, zależności od sponsorów. Piszę, bo to lubię. Lubię też niezależność.

Dlatego ten blog nie jest i nie będzie moją firmą, moim startupem, moim źródłem utrzymania. Dixi.