2 lipca 2013

Uśmiech proszę!


Był piękny wieczór. Pożegnałam się właśnie z moją licealną przyjaciółką, z którą nie widziałam się od kilku lat. Ona w tym czasie wyszła za mąż za przesympatycznego faceta i urodziła uroczą córeczkę. Rozmawiało nam się jak zwykle świetnie. Przecież jakby wczoraj byłyśmy razem na basenie, żeby odstresować się przed maturą z polskiego. A może to było 10 lat temu?

Wieczór był piękny. Uśmiechnęłam się szeroko do dziewczynki, która wybiegła na chodnik. 

- Mamo! A dlaczego ta pani się tak uśmiecha? - zawołała dziewczynka w głąb ciemnej klatki schodowej.
- Nie wiem, kochanie. Ale chodź tutaj, to pewnie jakaś wariatka.

Nie sposób przejść przez życie bez problemów różnego rozmiaru. Doświadczamy żalu, smutku, bezsilności, frustracji, rozpaczy, wściekłości, beznadziei, depresji, goryczy porażki i mnóstwa innych negatywnych uczuć. Radzimy sobie z nimi na różne sposoby: jedni potrzebują rozmowy, inni wręcz przeciwnie. 
 
To miejsce to "kronika dobrych emocji". Nie opisuję tu naszych kłótni, bo żadna nie jest warta tego, żeby ją upamiętniać na 8 lat (tyle liczy blog) czy nawet na dłużej. Nie wyliczam skrupulatnie chorób, nieprzespanych nocy, sytuacji bez dobrego wyjścia, kaców moralnych i przepłakanych godzin. Po co miałabym to robić? Poczujecie się lepiej, kiedy przeczytacie, że moje koło fortuny kręci się tak samo jak każde? Nie sądzę. Nie wierzę, że tak.

Jeśli oczekujecie tu blogowej litanii nieszczęść, to źle trafiliście. Żegnam bez żalu i dalej robię swoje. Mój uśmiech tak jak moje życie, nie jest idealny. Ale czy powinnam być ponura już zawsze, póki nie zaoszczędzę okrągłej sumki na ortodontę, licówki i tytanowe implanty?