19 sierpnia 2013

1.1


Opustoszały podjazd przed stacją lśni pod szarym niebem. Pod szarym paryskim niebem, którego łaknęła i bała się, o którym marzyła i które prawie zapomniała. Tym niebem niczym kocem otula dziecięce wspomnienia z tego miasta.

Powinna iść zdecydowanym, ale niespiesznym krokiem. Tak mówili w Beaulieu. Zawsze powinna wiedzieć, dokąd idzie i w jakim celu. Zawsze powinna być gotowa, aby powiedzieć, co robi. Ona jednak nie wymyśliła żadnej historii, nie wie, co powinna robić, pragnie tylko porozglądać się, nacieszyć się widokiem miasta niewidzianego od lat.

Przechodzi na drugą stronę ulicy, staje na bulwarze, patrząc na budynki z przeciwległego brzegu rzeki. Przypomina sobie Londyn i dzień, w którym pojechała na pierwsze spotkanie, a potem szła wzdłuż Tamizy nieopodal mostu Hungerford, nasłuchując stukotu przejeżdżającej kolejki metra. Wtedy to wyobraziła sobie teraźniejszą chwilę, kiedy stanie na nadbrzeżu Sekwany, patrząc na jej lśniące i spokojne wody.

Tamta fantazja była górnolotna, wręcz dramatyczna. Rzeczywistość okazała się zwyczajna, niewielka kobieta nic nieznacząca wobec ogromu rzeki i nieba. Jej starania i czyny to nic przy tym, pył zaledwie. Mimo to przypomina sobie ciężar kamieni w dłoniach, gryzący zapach siarki i słowa Neda: "Tyle. Wystarczy. Właśnie wysadziłaś Londyn w powietrze. Zniknął z mapy, z historii. Wyparował."

Chcesz wiedzieć, o co chodzi? KLIK