21 sierpnia 2013

Ile zarabia Kasia Tusk?


Trwa sezon ogórkowy. W polityce niewiele się dzieje, działalność wielu instytucji kulturalnych spowolniła bieg na lato, wydarzeń sportowych też jakoś niedużo. Dziennikarze telewizji śniadaniowych i tabloidów nie mają o czym pisać. Z nudów zaglądają więc do kieszeni bohaterom tego sezonu, czyli blogerom.
(grafika: fragment obrazu Jacksona Pollocka)

Nazwijcie mnie staroświecką, ale zawsze uważałam, że dobrze wychowani ludzie nie rozmawiają o pieniądzach. Czuję się niezręcznie, kiedy ktoś nachalnie dopytuje się o wysokość mojej pensji czy kiedy towarzyska rozmowa schodzi na narzekania na zbyt niskie płace w danej branży (i oczywiście zbyt wysokie w innych, niedostępnych dla rozmówców). Dla mnie takie tematy poza gronem najbliższych są tabu, tak jak polityka, tragedie i zdrowie.

Jednak wielu internautom wydaje się chyba, że wszystkie chwyty dozwolone. Fakt, w większości wirtualnych przestrzeni nie stosuje się form grzecznościowych i bez bruderszaftów z każdym można być na ty. To jednak nie oznacza, że panuje tu wolna amerykanka. Zadawanie obcym ludziom prywatnych pytań - do których zaliczam pytania o życie osobiste, seks oraz o wysokość i źródło przychodów - bez specjalnego przyzwolenia ze strony pytanego, jest poważnym faux pas.

BLOGERZY MAJĄ DOŚĆ
 
W kwestii zaglądania w czyjeś majtki wypowiedziała się 2 lata temu Ewenement, a na materialistów zeźliła się ostatnio nawet Plaamka, dotąd wręcz anielsko cierpliwa wobec swoich czytelników. Na swoim facebookowym profilu napisała: Jestem zażenowana i zniesmaczona, gdy dostaję wiadomość, z której jednoznacznie wynika, że nadawca chce założyć bloga tylko po to, by na nim zarabiać. Pierwsze pytanie brzmi: "ile można zarobić na blogu?". [...] Posiadanie bloga nie jest równoznaczne z pieniędzmi spadającymi z nieba. Gdyby tak było, 7 miliardów ludzi siedziałoby teraz przy laptopach, popijając kawkę, czekając na przelew i sprawdzając, czy hajs się zgadza. (źródło)

W odpowiedzi autorka bloga kulinarnego Gruszka z Fartuszka opisała swój wywiad dla lokalnej telewizji. Miało być o "fenomenie pisania o jedzeniu". Myślałam, że będzie kulinarnie. Jakże się myliłam! Już w pierwszym pytaniu pani reporterka zapytała "czy da się wyżyć z bloga?".

MEDIA WĘSZĄ

Sądząc po wzrastającej ostatnio obecności blogerów w telewizji czy prasie, można śmiało powiedzieć, że profesjonalne blogowanie to jeden z tematów roku 2013. (Pisząc "profesjonalne" mam na myśli osoby, które utrzymują się z blogowania lub dla których blog jest jednym ze źródeł dochodu.) Prawie zawsze, kiedy bloger siedzi na kanapie w telewizji śniadaniowej albo udziela wywiadu do gazety, pada to koszmarne pytanie o zarabianie na blogu. A skoro dziennikarka mogła bez pardonu o to zapytać, to znaczy, że każdy może, prawda?

LEPIEJ BYĆ DARMOZJADEM

Wiem, że za granicą kwestie zarobków traktowane są inaczej niż u nas. Zazwyczaj już w ogłoszeniu o pracę podana jest stawka godzinowa czy tygodniowa, a znajomi bez skrępowania wymieniają się informacjami o pensji, po czym gładko przechodzą do rozmowy na inne tematy. Ale mówimy teraz o Polsce, gdzie panuje swoisty dualizm myślenia: własne zarobki trzymamy w tajemnicy, jednocześnie niezdrowym zainteresowaniem darząc portfele innych. Zazwyczaj konkludując, że omawiana grupa zawodowa czy wręcz osoba to darmozjad (jeśli zarabia więcej niż my) lub frajer czy biedak (jeśli zarabia mniej).

Tymczasem reguły są nieubłagane: wszystko jest warte tyle, ile ktoś zechce za to zapłacić. Tyczy się do zarówno obrazu Pollocka "No.5, 1948" (sprzedanego za rekordową cenę 140 milionów dolarów), butelki wody na pustyni i designerskich butów, jak i reklamy na blogu, który dziennie odwiedza 5000 czy 25 000 osób. Jeśli kogoś to oburza czy bulwersuje, proponuję samemu spróbować i przekonać się, czy rzeczywiście Pollock, Beduin, Manolo Blahnik czy jakikolwiek bloger spędzają swój czas (lub spędzali, bo Pollock zmarł w latach 50) na bezczynnym obserwowaniu, jak cyferki na koncie im rosną.

ŚWIAT SIĘ SKOŃCZY


Nie ma uniwersalnego sposobu na sukces i bogactwo. Powtórzę: NIE MA. Nie wierzcie propagandzie MLM-ów, milionerów-którzy-zaczynali-od-zera, książkom "jak zarobić pierwszy milion" czy blogerom. Gdyby taki sposób istniał, nie byłoby kryzysu ekonomicznego, nie istniałoby ubóstwo ani bezrobocie. Gdyby taki sposób istniał, to paradoksalnie szybko przestałby istnieć, bo homo blogens nie miałby gdzie mieszkać i czego jeść, nie miałby nawet komputera, żeby móc blogować. 

Niepodważalnym prawem rzeczywistości jest to, to tak zgrabnie sformułował Szekspir jakieś pięćset lat temu: "Ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś". Blogerzy potrzebują komputerów i internetu, potrzebują mieszkań, samochodów, lustrzanek, łóżek, lakierów do paznokci i foremek na muffiny. Ktoś musi więc projektować i produkować komputery, dbać o sprawny internet, budować mieszkania i tak dalej. Ale to dobra wiadomość. Nie musisz zazdrościć nikomu sukcesu - możesz osiągnąć własny! Albo też zostań blogerem. A nuż Tobie się uda?