16 sierpnia 2013

Rytuały


- Wiesz, brakuje mi na co dzień takich rytuałów.
- Znaczy... jakich? - zbaraniał On. - Czarnych mszy? Szabasu? Pieśni muezzina?
- No wiesz! - żachnęłam się. - Że ja mam zboczenie zawodowe i mi się wszystko z jednym (znaczy z religiami) kojarzy, to wiem. Ale że ty? Nie spodziewałam się. O świeckie rytuały mi chodzi! Te prywatne!






Każdy je ma. Celebrowanie niedzielnych śniadań, codzienna kawa, cotygodniowe wycieczki do kina, domowe porządki w każdą sobotę, stały termin i cel wakacji, regularne wizyty znajomych czy u rodziny. Nawet kupowanie tej samej gazety w każdy piątek czy zamawianie tiramisu w ulubionej knajpce mogą nadać przyjemnie stały rytm codzienności. Urodziny, Sylwester czy Walentynki to też świeckie rytuały, tylko bardziej masowe. Większość z nas je lubi, bo tak już jesteśmy skonstruowani, że funkcjonujemy w dobowym, tygodniowym, miesięcznym, rocznym cyklu, a powtarzalność zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa.

We mnie najcieplejsze uczucia budzą wspomnienia rytuałów wiążących ludzi. Z dzieciństwa pamiętam rodzinne posiłki - na co dzień zazwyczaj obiady i zawsze kolacje, a w weekendy długie siedzenie nad obfitymi śniadaniami. Wiele ważnych rozmów przeprowadzili ze mną Rodzice nad kanapkami z szynką-mniam-niatynką czy przy zupie pomidorowej, zawsze z makaronem. Kiedy podrosłam, miałam zwyczaj wymieniać z przyjaciółkami papierowe listy, jak w zegarku, co 2 dni. Był czas, kiedy chodziłyśmy razem do szkoły, zawsze tą samą trasą, spotykając się pod księgarnią na rynku zawsze o 7:15. Był czas, kiedy z W. jeździłyśmy do pobliskiej miejscowości na lekcje jazdy konnej - co sobotę, autobusem o 18:13. Był czas, kiedy w umówione wieczory niecierpliwie pilnowałam telefonu, bo punktualnie o 18 zmieniała się taryfa na "darmowe wieczory i weekendy" i On mógł zadzwonić do mnie z drugiego końca Polski, nic za to nie płacąc.

Teraz też mam swoje rytuały. Piątkowych wieczorów nigdy nie spędzam na @blogu. Zazwyczaj pakuję się wtedy do wanny z olejem na włosach i maseczką na mordce, przez kwadrans tak leżę, a potem poświęcam trochę czasu na oranie, bronowanie, nawożenie, koszenie, żniwa, przejazd snopowiązałką i pozostałe prace polowe. (Mieszkanie w Krakowie zobowiązuje do dbania o pole!) Jeśli decyduję się z kimś spotkać zamiast wykonywać to wszystko, znaczy to, że ta osoba jest dla mnie naprawdę ważna - doceńcie.

Sobotnie przedpołudnia spędzam na kanapie z gazetą, rzadziej z książką. Kiedy jestem bardzo zmęczona po pracy, przygotowuję sobie melisę na dobranoc - dokładnie taką, jaką robiła mi babcia, kiedy byłam mała: z dużą ilością cytryny i łyżką prawdziwego miodu. (Bez tych dodatków nie działa). Lubię, kiedy w weekend nasze mieszkanie pachnie świeżo upieczonym ciastem, lubię jeść z Nim weekendowe śniadanie - mimo że nasze talerze się różnią - i lubię nasz zwyczaj robienia pizzy co niedzielę. 

Chciałabym włączyć do moich rytuałów innych ludzi - mieć kogoś, kto w poniedziałki będzie chodził ze mną do kina, zawsze 10 zagra ze mną w Scrabble albo raz na miesiąc spotka się na kawę i ploteczki. Brakuje mi na co dzień takich rytuałów... Choć przecież mam ich już teraz bardzo dużo. Prawda?