14 października 2013

Między wstydem a dyskrecją


Oj, zadziało się. Muszkieter zabawił się w wykopki i wypomniał autorce bloga Chica Mała, że rok temu popełniła wpis o seksie. Głos w dyskusji zabrała też Kamila. Cała afera opiera się właściwie o jedno: te blogery, panie, to wstydu nie majo.
Mój blog nosi wymowny tytuł "ekskribizjonizmu kontrolowanego". Drugi człon jest tam nie bez powodu - nie jestem celebrytką, której paparazzi włażą z aparatem pod sukienkę, do toalety i do sali porodowej. Sama decyduję, co się tutaj znajdzie, jakie informacje o moim życiu ujawnię. A z tym jestem raczej ostrożna, bo MOJE kończy się tam, gdzie zaczyna NASZE.

Korzystać z internetu zaczynałam w czasie, kiedy pojawił się Windows 98. To były czasy usenetu, czatów, IRC-a, początki GG, raczkowanie pierwszych portali randkowych. Tradycyjne media, a zwłaszcza prasa, co jakiś czas wypuszczały serię artykułów strasząco-ostrzegających. Trudno było to ignorować, choć mało prawdopodobne wydawało mi się, że mogłabym w kimś wzbudzić taki ogrom negatywnych emocji, żeby został moim stalkerem czy wręcz dopuścił się przestępstwa. Ale, jak mówią, lepiej dmuchać na zimne - więc nauczyłam się pilnować tej mojej prywatności.

Kiedy zakładałam blog, był 2005 rok. Zrobiłam to w porozumieniu z Nim - w końcu to, co mówi, jest Jego własnością. Wspólnie ustaliliśmy, że nie będę podawać żadnych Jego danych, łącznie z imieniem, i że nie opublikuję żadnych naszych wspólnych zdjęć. Trzymam się tych zasad nie tylko na blogu, ale także na Facebooku czy w innych miejscach. Szanuję Jego prywatność.

Sama dla siebie podjęłam decyzję, której trzymam się do teraz: blog jest egoblogiem, a ja mam chcieć do niego wracać. Sprawy, które nie dotyczą wyłącznie mnie, opisuję za zgodą i wiedzą wszystkich stron zainteresowanych. Nie piszę o moich problemach czy smutkach, bo nie chcę utrwalać i przekazywać Wam negatywnych emocji. To nie znaczy, że się tego wstydzę. Jest różnica między wstydem a wyborem.

Jeśli bloger piszący o seksie zakłada, że blogerki urodowe fotografują swoje makijaże tylko dlatego, że nie mają życia intymnego, które mogłyby opisywać - wpada w pułapkę, która może mu wybuchnąć prosto w twarz. Bo przecież nie ma blogów, które poruszałyby wszystkie aspekty życia. Pewnie dlatego, że nikogo taki całokształt nie interesuje. W końcu wszyscy robimy kupę, ale tylko nieliczni ją fotografują i wrzucają do internetu.

Zawsze opisuje się tylko wycinek rzeczywistości. Ja ze swojej wykroiłam go świadomie i dość szczodrze: macie wgląd w codzienność mojego związku, rodziny, pracy, znacie moje zainteresowania, widzieliście moją twarz, kuchnię i komputer. Drzwi sypialni przed Wami zamykam, tak jak łazienkę i garderobę.

Jednak jeśli na tej podstawie ktoś twierdzi, że nie mam sypialni, łazienki i garderoby, to świadczy to tylko o jego horyzontach. Wąskich i kiszkowatych, jak przedpokoje w bloku.