14 stycznia 2014

Montignac i ja


Dlaczego i jak stosuję metodę Montignaca?
Lubię jeść - to chyba dla nikogo z Was nie jest tajemnicą. Z tego powodu nigdy nie lubiłam diet. Oczywiście, jak większość kobiet, nie jestem w pełni zadowolona z mojego ciała, dlatego parę razy zdarzyło mi się odchudzać. Jako nastolatka odstawiłam słodycze, chipsy i inne tuczące przekąski, dzięki czemu w rok pozbyłam się prawie 10 kg. Do niedawna utrzymywałam wagę na stałym poziomie, jednak im bliżej trzydziestki jestem, tym bardziej muszę uważać na to, co jem, bo mój metabolizm trochę zwalnia.

METODA MONTIGNACA

Zainteresowałam się tą dietą, kiedy na własne oczy zobaczyłam, jak świetne efekty daje. Pobieżne przejrzenie zasad (zaczęłam od przeczytania książki "Jeść aby schudnąć") utwierdziło mnie w przekonaniu, że to coś dla mnie. Lubię jeść różnorodnie, a nie znoszę się głodzić czy drastycznie ograniczać. Nie wyobrażam sobie diety, która nie pozwala mi na jedzenie moich ulubionych rzeczy.

Odżywianie się według metody Montignaca ma dla mnie pięć podstawowych zalet:
+ zbilansowane menu
+ nieskomplikowane przepisy
+ możliwość jedzenia poza domem
+ brak ograniczenia ilości jedzenia
+ stałe pory posiłków

Dzięki zrównoważonej diecie nie muszę zapychać się suplementami, których staram się unikać (nawet anemię leczę wyłącznie jedzeniem). Na co dzień nie mogę poświęcać za dużo czasu na stanie przy garach - i tak robię po kilka rzeczy naraz, np. mieszam sos i powtarzam łacińskie czasowniki - więc proste przepisy są wręcz stworzone dla mnie. Jedzenie na mieście zgodnie z zasadami metody Montignaka jest nieco utrudnione (w niektórych restauracjach za nic nie dostaniecie makaronu al dente, nawet jeśli wyraźnie o to prosicie), jednak możliwe. Wreszcie na koniec: nie znoszę być głodna, bo nie o to chodzi w diecie, a tu mogę jeść ile chcę, byle o stałych porach.

PODSTAWOWE ZASADY

1. Trzy posiłki dziennie o stałych godzinach.
2. Utrzymywanie indeksu glikemicznego (IG) posiłków na niskim poziomie.
3. Niełączenie tłuszczy z węglowodanami.

Pierwszy punkt to po prostu zasada zdrowego żywienia. Trudność może sprawiać wdrożenie drugiego i trzeciego. Białe pieczywo trzeba zamienić na pełnoziarniste, ziemniaki na kasze i odpowiednio ugotowany makaron, słodycze na owoce albo gorzką czekoladę. Każdy posiłek powinien zawierać porcję warzyw, których zadaniem jest obniżenie IG całego dania. Całkowicie zakazany jest cukier oraz jego substytuty, takie jak miód czy sztuczne słodziki. Słodyczolubni mogą ratować się fruktozą albo ksylitolem. Jeśli chodzi o punkt trzeci, to jem posiłki węglowodanowo-białkowe (śniadania, czasem obiady) i tłuszczowo-białkowe (kolacje, czasem obiady).

NA CO DZIEŃ
Lubię tę dietę, bo wymaga ode mnie tylko kilku wyrzeczeń, które i tak wdrożyłam już dawno. Łatwo poddaje się modyfikacjom - to wymarzona dieta dla alergika, wegetarianina, anemika czy... studenta (w sesji zawsze zażeram się orzechami i gorzką czekoladą). W metodzie Montignaca nie ma też tego, co tak bardzo wkurza mnie w grach planszowych: "powrotu na start", czyli zasady, że jedno drobne odstępstwo wymazuje całe miesiące starań. Po prostu jem zdrowo i to pozwala mi osiągnąć wagę prawidłową dla mojego wzrostu.

Na koniec: metoda Montignaca to chyba jedyna dieta, która pozwala jeść majonez... i chudnąć!