14 lutego 2014

Jak świętujemy?


Rocznice, urodziny, walentynki: mamy tyle okazji do świętowania.
I zazwyczaj skwapliwie z nich korzystamy! 

Jeśli czytacie mnie już od jakiegoś czasu, znacie moją definicję świętowania. Jeśli nie, możecie przegrzebać archiwum... albo przeczytać następne zdanie. Według mnie święto - to odwrotność codzienności. Zasadniczym celem celebracji jakichkolwiek specjalnych okazji jest zrobienie czegoś wyjątkowego. Ma być inaczej. 

Takie podejście bardzo ułatwia sprawę. Tworzymy własne małe rytuały albo kultywujemy tradycje rodzinne czy lokalne. Idziemy z prądem wtedy, kiedy nam to pasuje. A że żadne z nas nie przepada za owczym pędem, dużo huczniej świętujemy własne okazje i ważne daty niż ogólnoświatowe szaleństwa. Ważniejsze od walentynek są dla nas urodziny, rocznice pierwszego spotkania, pierwszego maila i zaręczyn.

Kiedy się poznaliśmy, przy każdym spotkaniu mieliśmy zwyczaj chodzić do Pizza Hut. Mimo że miasta były różne - bo spotkania wypadały w Lublinie, Warszawie i Katowicach - to zawsze zamawialiśmy to samo. To było nasze małe święto. Takie jak zawsze, przy pizzy serowej i brzoskwiniowej herbacie. 

Później niecodziennością stało się dla nas wspólne wychodzenie z domu. Zajęcia mieliśmy w różnych godzinach. Ja spędzałam czas wolny pracując, a On przy gitarze. Wtedy świętem było, kiedy udało nam się zsynchronizować kalendarze tak, żeby wyjść wspólnie do kawiarni. Staraliśmy się, żeby niecodzienność zdarzała się na tydzień czy dwa. Rytuałem był Wawel, śniadanie w Nowej Prowincji, spotkanie ze znajomymi, spacer po Starym Mieście. 

Teraz, żeby było Inaczej, musimy trochę się wysilić. Spędzamy dużo czasu razem-nie-razem. Bo trudno przecież nazwać randką wspólną jazdę tramwajem! Zwykle wtedy po prostu trzymamy się za ręce, a w wolnej dłoni każde z nas dzierży książkę albo komórkę z e-bookiem. Co zrobimy dzisiaj? Zjemy pizzę. Po 1,5 miesiąca z Montignakiem to będzie 100% niecodzienności. Otworzymy też wino, bo odkąd zrobiliśmy własne piwo, butelki zamknięte korkiem poszły w odstawkę. Obejrzymy film, bo na co dzień sięgamy po seriale. I będziemy razem - nie tylko obok siebie, każde pogrążone we własnych myślach.

Sztampa, klisza i nuda? Możliwe, ale dla nas... spora odmiana.